- O czym ty do mnie rozmawiasz w ogóle... Szarlotka, mmm...- rozmarzył się mój... łóżkowy współokator? No, coś w tym guście.
- Nie, nie, nie! Sernik przebija szarlotke sto razy!
-Tak, tak. Rozumiemy. Cały ośrodek rozumie! Ty wolisz sernik, a Endrju woli szarlotke. I wszyscy są very happy- idący obok nas Karol z Zatim delikatnie mówiąc się zdenerwowali. W sumie, to mogli być zazdrośni... Taa, chyba o Wrone. Sory Kłosu, ale nie moja wina, że Paweł w nocy kopie!
Perspektywa Asi,
6 maja 2013
-Zbyszeek!!!- krzyknęłam tak głośno, aż miałam wrażenie że tynk w pokoju się skruszył.
-To nie ja!- zdyszany wbiegł do pokoju, zapewne chcąc uprzedzić moją wypowiedź, której prawdopodobnie się spodziewał, a której nie zdążyłam powiedzieć, gdyż powiedział coś, co kompletnie było nie w temacie... Ale debil.
- Co? Nie o to mi chodzi, ale wiem, że rozpierdoliłeś mi IPod'a. Zapamiętaj sobie: nie znasz dnia, ani godziny- pogroziłam mu palcem, mrużąc groźnie oczy.
- Ale to nie jaa! To był Pit!
-Tak, na pewno. Ale nie o tym. Bo wiesz... idę się dzisiaj przejść i nie wiem co założyć, a Leny się nie zapytam, bo mi znowu kiecke wciśnie- skrzywiłam się na samą myśl tego pamiętnego poniedziałku sprzed dwóch tygodni, kiedy to łaziłam w przykrótkiej spódnicy, bo Lena mnie zaszantażowała. Właśnie, jeszcze nie oddała mi moich słodyczy! Zabije.
-Sama się idziesz przejść?- dociekliwie uniósł jedną brew, robiąc tempą minę. Chociaż nie, nie zrobił żadnej miny.On zawsze tak wygląda.
-Idę ja i mój chłopak- Ksawery. Ach tak, gdzie moje maniery- uderzyłam się w głowę.- Zbyszku, poznaj mojego chłopaka. Ksawery, to jest Zbyszek- wskazałam na powietrze obok mnie.- No, skoro teraz już się wszyscy znamy, to powiedz mi, w co mam się ubrać.
2 godziny i 17 minut później.
-Weź wypierdalaj z tego pokoju i nie pokazuj się na oczy ani mnie, ani Ksaweremu, bo obije Ci morde!- wywaliłam za drzwi Bartmana, który zachęcał mnie do ubrania wysokich szpilek i króciutkiej sukienki. Na modzie to on się nie zna za grosz. Bynajmniej ubiór, który preferuje przeznaczony jest dla osób innej klasy społecznej, tudzież dla pań, które z kolei pracują na autostradach i pod latarnią... If you know, what I mean.
1 godzinę i 24 minuty później.
- To co będziemy robić?- zapytałam, krocząc obok Michała Kubiaka ramie w ramie. No, może bardziej ramie w łokieć, ale nie wchodźmy w szczegóły.
- No, idziemy pozwiedzać Spałę- uśmiechnął się przyjaźnie. Był jakiś taki spięty, co było do niego nie podobne.
- No to w drogę!
Po 10 minutach byliśmy już w lesie. Ogólnie, to cały czas byliśmy w lesie, ale teraz byliśmy w lesie bardziej, niż zwykle. W każdym bądź razie, przeszliśmy przez leśną dróżkę i dotarliśmy nad jakąś rzeczkę, albo zalew. Wszystko jedno.
-Ładnie tu- rozglądałam się po okolicy, podziwiając piękny widok przed nami. Dawno nie byłam w takim miejscu, a chyba właśnie tego było mi potrzeba. Ciszy i spokoju...
-To prawda. Co dzisiaj nagadałaś Zychowi? Chodził jakiś taki nieogarnięty.
- On zawsze tak się zachowuje, geniuszu. Plus sto za spostrzegawczość, panie Kubiak.
- Czy ty coś sugerujesz?- uśmiechnął się zabawnie unosząc brew.Kiedyś nawet próbował mnie tego nauczyć, a skończyło się rozciętym łukiem brwiowym. Cały czas mnie boli.
-Nie, no skądże.- odparłam z uśmiechem.
- Ja i tak wiem, że chciałaś mnie obrazić, ty larwo wredna.- szturchnął mnie w ramie.
-Dziku, nie prowokuj mnie- zmrużyłam oczy, grożąc przy tym palcem.
- Przecież ja nic nie robię!
W taki oto sposób na przekomarzaniu się, siedząc, spędziliśmy godzinę. Później stwierdziliśmy, że nie ma sensu siedzieć na tyłkach, skoro jest taka ładna pogoda i wyruszyliśmy w dalszą drogę.
Szliśmy brzegiem jeziorko- zalewu, żartując, śmiejąc się i mile spędzając czas w swoim towarzystwie.
Zresztą, my zawsze spędzaliśmy razem czas miło.Między nami wytworzyła się taka przyjacielska więź. Stał się dla mnie kimś ważnym, ale nie wiedziałam w którym tego słowa znaczeniu. Lubiłam go i w ogóle, ale z drugiej strony często się ze sobą nie zgadzaliśmy. Znowu z trzeciej strony, miałam do niego... słabość. Aż wstyd się przyznać. Jedyne, co mogłam powiedzieć, to że w tym momencie jest mi potrzebny. Nie tylko po to, aby zemścić się na Zibim, za tego IPod'a.
- Michał, patrz, drzewo!- krzyknęłam niespodziewanie, wskazując na niewielkie jeszcze drzewo.
-Aśka, jesteśmy w lesie, tutaj jest pełno drzew.- z politowaniem kręcił głową. No tak, widać, że z biologii to on był cienki.
-Taak, ale to jest dąb- wolno i wyraźnie, tłumaczyłam o co mi chodzi. Chyba zaczął coś kumać, ale nie jestem pewna.- Jezu, ciemnoto. Chodź bliżej- pociągnęłam go za rękę w kierunku owej rośliny.-Patrz, to jest dąb. A jaki jest owoc dębu? No?- powoli, bez pośpiechu naprowadzałam go na prawidłową odpowiedź., której nie usłyszałam, ponieważ postanowił odpowiedzieć mi używając facepalma.
Wskazałam na żołędzie, a potem rzuciłam się na niego, tym samym go przewracając. Siebie też, ale to nie jest ważne.
- Wariatko, co ty robisz!?- roześmiał się radośnie.
-Poszedłeś, jak dzik w żołędzie- wybuchnęłam śmiechem, przekręcając się na drugi bok. Szybko jednak zorientowałam się, że Kubiak szykuje zemstę, dlatego zerwałam się na równe nogi, uciekając w głąb lasu.
Miałam kilko sekund wyprzedzenia, więc podbiegłam do najlepszego drzewa, i wspięłam się na nie. Nie wiem, jak mi się to udało. Nie robiłam tego od bardzo dawna.
- Teraz spróbuj mnie złapać!- wykrzyknęłam przez śmiech, z trudem łapiąc oddech. Nie dla mnie takie maratony.
Bez słowa zaczął wspinać się na moje dzrewo.
-Nie Miisieek! Spadaj z tąd! To jest moje drzewo! Znajdź se inne! Dzikuu! Idź do lasu!
-Jesteśmy w lesie, geniuszu- nie dość, że wszedł na moje drzewo, to jeszcze usiadł na mojej gałęzi. Szczyt chamstwa i prostactwa.
Usiadł blisko mnie, bardzo blisko mnie. Za blisko.Jesteśmy wysoko. Nad ziemią. Jezu, nie ma powietrza, świat się kręci. Zrzygam się!!!
-Ja z tąd spadam, nara!- szybko zeskoczyłam z drzewa, a zaraz po mnie to samo zrobił Michał. Odetchnęłam głęboko i od razu chęć puszczenia pawia mi przeszła. Zmartwiony Kubiak już chciał dzwonić na pogotowie, już wzywał Wszystkich Świętych i panikował. Przywołałam go do porządku, po czym usiedliśmy sobie pod drzewkiem, rozmawiając.
Zbierając się, Misiek strasznie się ociągał, a że nie chciał mnie słuchać, to poszłam przodem. Odwróciłam się i zauważyłam że stoi obok tej biednej rośliny i coś jej robi. Nie wiem co, nie zapytałam się nawet, kiedy do mnie dołączył. Po prostu nie chciałam wiedzieć. Może to i lepiej.
Wracając tą samą drogą, przypadkowo dotknęliśmy się dłońmi, na co ja od razu zareagowałam palpitacją serca i wieelkim, czerwonym burakiem! Co się do cholery ze mną dzieje?
_______________________________________________________________________
Cóż, jak zwykle spóźnione (...) ale pewnie już się do tego przyzwyczaiłyście.
Powiem tak, dzieje się, oj dzieje. A co się będzie dziać?! Na to trzeba jeszcze trochę poczekać. Ale spokojnie, nie będę pisała 1000 rozdziiałów z każdym najmniejszym szczegółem. Nie chcę Was zanudzać. Daltego właśnie pojawiają się tylko co ciekawsze akcje. Odpowiada Wam to?;P
Baraże z Bułgarią.!!!
- Ja i tak wiem, że chciałaś mnie obrazić, ty larwo wredna.- szturchnął mnie w ramie.
-Dziku, nie prowokuj mnie- zmrużyłam oczy, grożąc przy tym palcem.
- Przecież ja nic nie robię!
W taki oto sposób na przekomarzaniu się, siedząc, spędziliśmy godzinę. Później stwierdziliśmy, że nie ma sensu siedzieć na tyłkach, skoro jest taka ładna pogoda i wyruszyliśmy w dalszą drogę.
Szliśmy brzegiem jeziorko- zalewu, żartując, śmiejąc się i mile spędzając czas w swoim towarzystwie.
Zresztą, my zawsze spędzaliśmy razem czas miło.Między nami wytworzyła się taka przyjacielska więź. Stał się dla mnie kimś ważnym, ale nie wiedziałam w którym tego słowa znaczeniu. Lubiłam go i w ogóle, ale z drugiej strony często się ze sobą nie zgadzaliśmy. Znowu z trzeciej strony, miałam do niego... słabość. Aż wstyd się przyznać. Jedyne, co mogłam powiedzieć, to że w tym momencie jest mi potrzebny. Nie tylko po to, aby zemścić się na Zibim, za tego IPod'a.
Trzeba być podobnym, aby się zrozumieć
i innym, aby się pokochać.
-Aśka, jesteśmy w lesie, tutaj jest pełno drzew.- z politowaniem kręcił głową. No tak, widać, że z biologii to on był cienki.
-Taak, ale to jest dąb- wolno i wyraźnie, tłumaczyłam o co mi chodzi. Chyba zaczął coś kumać, ale nie jestem pewna.- Jezu, ciemnoto. Chodź bliżej- pociągnęłam go za rękę w kierunku owej rośliny.-Patrz, to jest dąb. A jaki jest owoc dębu? No?- powoli, bez pośpiechu naprowadzałam go na prawidłową odpowiedź., której nie usłyszałam, ponieważ postanowił odpowiedzieć mi używając facepalma.
Wskazałam na żołędzie, a potem rzuciłam się na niego, tym samym go przewracając. Siebie też, ale to nie jest ważne.
- Wariatko, co ty robisz!?- roześmiał się radośnie.
-Poszedłeś, jak dzik w żołędzie- wybuchnęłam śmiechem, przekręcając się na drugi bok. Szybko jednak zorientowałam się, że Kubiak szykuje zemstę, dlatego zerwałam się na równe nogi, uciekając w głąb lasu.
Miałam kilko sekund wyprzedzenia, więc podbiegłam do najlepszego drzewa, i wspięłam się na nie. Nie wiem, jak mi się to udało. Nie robiłam tego od bardzo dawna.
- Teraz spróbuj mnie złapać!- wykrzyknęłam przez śmiech, z trudem łapiąc oddech. Nie dla mnie takie maratony.
Bez słowa zaczął wspinać się na moje dzrewo.
-Nie Miisieek! Spadaj z tąd! To jest moje drzewo! Znajdź se inne! Dzikuu! Idź do lasu!
-Jesteśmy w lesie, geniuszu- nie dość, że wszedł na moje drzewo, to jeszcze usiadł na mojej gałęzi. Szczyt chamstwa i prostactwa.
Usiadł blisko mnie, bardzo blisko mnie. Za blisko.Jesteśmy wysoko. Nad ziemią. Jezu, nie ma powietrza, świat się kręci. Zrzygam się!!!
-Ja z tąd spadam, nara!- szybko zeskoczyłam z drzewa, a zaraz po mnie to samo zrobił Michał. Odetchnęłam głęboko i od razu chęć puszczenia pawia mi przeszła. Zmartwiony Kubiak już chciał dzwonić na pogotowie, już wzywał Wszystkich Świętych i panikował. Przywołałam go do porządku, po czym usiedliśmy sobie pod drzewkiem, rozmawiając.
Zbierając się, Misiek strasznie się ociągał, a że nie chciał mnie słuchać, to poszłam przodem. Odwróciłam się i zauważyłam że stoi obok tej biednej rośliny i coś jej robi. Nie wiem co, nie zapytałam się nawet, kiedy do mnie dołączył. Po prostu nie chciałam wiedzieć. Może to i lepiej.
Wracając tą samą drogą, przypadkowo dotknęliśmy się dłońmi, na co ja od razu zareagowałam palpitacją serca i wieelkim, czerwonym burakiem! Co się do cholery ze mną dzieje?
_______________________________________________________________________
Cóż, jak zwykle spóźnione (...) ale pewnie już się do tego przyzwyczaiłyście.
Powiem tak, dzieje się, oj dzieje. A co się będzie dziać?! Na to trzeba jeszcze trochę poczekać. Ale spokojnie, nie będę pisała 1000 rozdziiałów z każdym najmniejszym szczegółem. Nie chcę Was zanudzać. Daltego właśnie pojawiają się tylko co ciekawsze akcje. Odpowiada Wam to?;P
Baraże z Bułgarią.!!!