poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 20.

Dni mijały... ble, ble, ble. Nic ciekawego się nie działo i na nic ciekawego się nie zapowiadało. Chociaż nie... Pierwsze dwa sparingi z Serbią za pasem!
 Kiedy chłopaki uświadomili sobie, że już za tydzień pierwsze mecze, co prawda z Serbami, ale nie wolno przecież lekceważyć żadnego przeciwnika, to w drużynie rozpoczął się nie mały raban. Wszyscy chodzili jak w zegarku, co jest nieprawdopodobne, suchar gonił suchara, a chłopaki 3/4 dnia spędzali na hali. A jeżeli oni mieli trening, to ja też go miałam jako kadrowa fizjoterapeutka, co jeszcze bardziej mi się nie podobało...
 Wreszcie wyruszyliśmy wesołym. biało- czerwonym  autobusem do Milicza.
- Będę brał Cię. W aucie.- zaśpiewał Bartman, wymachując rytmicznie głową, kiedy już od dobrej godziny siedzieliśmy w fotelach pojazdu.
- Mnie?- zdziwiła się Aśka, śmiejąc się przy tym głośno.
- Cie!- wydarli się wszyscy, na co Andrea, Andrea i jeszcze kilka osób ze sztabu odwrócili się. Jarząbek newet popukał w czoło! Nie dziwię mu się, ani trochę.
 Od tego momentu przez godzinę, nieustannie w repertuarze wesołego autobusu gościło disco polo. Myślałam, że Anastasi pęknie ze złości, kiedy po raz 4 z rzędu leciał Weekend i słynna piosenka o dziewczynie, która dla niego tańczy. W końcu nie wytrzymał i założył słuchawki, a do tego wyjął z plecaka książkę. Tak, załamujemy tego człowieka. Zdecydowanie.
 Zalokowanie w hotelu, przygotowanie do turnieju, treningi, pogubione skarpetki... W skrócie: harówa i ogólny rozpierdolnik.

 ***

Szliśmy korytarzem, kierując się do autokaru, którym mieliśmy dotrzeć na halę. Pierwszy sparing za pasem. Mimo wszystko chyba zdenerwowanie chłopaków trochę z nich uszło, a jego miejsce zajęła wola walki i determinacja. Chcieli to wygrać. Pokazać, że o Igrzyskach Olimpijskich powinniśmy zapomnieć i puścić je w niepamięć. Liczyła się zbliżająca się Liga Światowa, a na chwile obecną pokonanie Reprezentantów z Serbii  było możliwością pokazania, ile tak naprawdę znaczą. Ile wylali potu, ile razy padali ze zmęczenia, ile razy cierpieli z bólu, ile miłości wkładają w ten sport. bo w końcu siatkówka jest sportem miłości.
- Lena, wieesz...- nieśmiało zaczął Andrzej, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Możliwe.- ucięłam, dając mu znak, że do cholery jasnej nie jestem jasnowidzem!
- Inaczej. Chciałabyś się ze mną umówić?- stanął przede mną, zakłopotany, dwumetrowy, kurewsko przystojny mężczyzna, który oznajmia mi, że chce się ze mną spotkać. Zawał na miejscu? Jak najbardziej, dlaczego nie?
- Noo...- zaczęłam nieskładnie.
-Dobra, wiesz. Nie było pytania, wygłupiłem się. Jak zawsze.- podrapał się po karku, oczami błądząc po całym, o dziwo pustym, korytarzu.
- Nie wygłupiłeś się wcale. Jeżeli wygracie te mecze, to się z tobą umówię.- odpowiedziałam nadzwyczaj pewnie. Znam go już dosyć dobrze, więc automatycznie na zewnątrz zaczynają się ujawniać te moje 'złe' cechy.
-Wątpisz w to?- szeroko się uśmiechnął, podchodząc bliżej.
- Jakżebym śmiała- szybkim ruchem cmoknęłam go w policzek, po czym wyminęłam i poszłam dalej. Miałam wrażenie, że ktoś to widział... ale kto to teraz wie?

 Po pierwszym meczu Igła, Winiar i Zibi- królowie imprez, postanowili zorganizować małą- tylko z nazwy, imprezę.
- Jak niby? Przecież jutro gramy?- popukał się w czoło Dziku.
- No to po sparingach! Wszystkich, jak tu zebrani we wtorek widzę w Spale! Tylko dziewczynki, elegant, please. Nasz Kołcz i prezes będą.- chłopaki mu zawtórowali, a Aśka zbiła Igłe butelką, mówiąc, że " ja zawsze wyglądam elegancko, cymbale". Ona chyba nigdy się nie zmieni.

***

- To co? Kiedy i gdzie?- gdy tylko mieliśmy chwilkę czasu,  Andrzej podszedł do mnie, niezwykle zadowolony.
- Jutro, na drugim meczu z Serbią o 18.00.- odpowiedziałam mu, wytykając język. Taka jestem zła!
- Wtedy nie mogę- puścił mi oczko, szeroko się przy tym uśmiechając.-Zobaczysz, już jutro wszystko się wyjaśni.
- Najpierw musicie wygrać.
-Wątpisz?
-Skądże.

No i niestety, drugi mecz padł łupem Reprezentacji przeciwników. Niby nasza ' randka' miałaby się odbyć po dwóch wygranych, ale to był tylko pretekst.Po pierwsze: kurewsko chce się z nim umówić! Po  drugie: powinien się wtedy zająć meczami, a nie randkowaniem. Po trzecie: ciekawa byłam, czy nie rzuca słów na wiatr. Czy naprawdę mu zależy na tym spotkaniu. I zależało. Sobotni mecz, kiedy grał jak szalony, w swoim świetnym stylu, był tego największym dowodem.
 Podeszłam więc do niego, kiedy zasmucony rozciągał się po grze.
- Jutro, tu, w Miliczu. O 18.00.
 I tyle mnie było.

- Jak ty wyglądasz?! - od progu MOJEGO  pokoju, powitała mnie przyjaciółka.
- Aż tak źle? Wiedziałam, za bardzo się stroje.- usiadłam, załamując ręce. Zdecydowanie za bardzo się tym wszystkim przejęłam.
- Słońce, wyglądasz przepięknie. Zazdroszczę temu szczęściarzowi- podeszła i przytuliła mnie, jak tylko ona potrafi. Taka przyjaciółka, to skarb.

-Wyglądasz, łoo..- delikatnym całusem w policzek, przywiatałam się z Andrzejem.
-Ty też całkiem łoo.
- Dziękuję. To gdzie idziemy?- wyszliśmy  z budynku, nadal się uśmiechając.
-Kawałek dalej jest świetna knajpka. Porywam Cię- delikatnie chwycił mnie za rękę, ciągnąc za sobą.
- Idę z własnej woli. To nie jest porwanie.- zaśmiałam się jak mała dziewczynka.
- Mniejsza.
Dotarliśmy do niewielkiej kawiarenki, za to całkiem przytulnej. Usiedliśmy nieco na uboczu, na przeciw siebie, cały czas na siebie spoglądając ukradkiem. Jak szczeniaki z gimnazjum na pierwszej randce.
Czas mijał nieubłaganie, nawet się nie spostrzegliśmy, a byliśmy już pod moimi drzwiami. No coż, szczęślwi czasu nie liczą.
- No to dobranoc- powiedział, cały czas stojąc w tym samym miejscu, naprzeciwko mnie.
-Dobranoc- stałam oparta o drzwi, jak kretynka czekając na Bóg jeden wie co.
- Na mnie już pora- delikatnie się przybliżył, a ja zatapiałam się w jego spojrzeniu. Całą odpływałam na inny świat.
- Rozumiem- odpowiedziałam , zmniejszając odległość między nami do minimum, poprzez mało delikatne przyciągnięcie go do siebie za czarną koszulę. Wreszcie stało się coś, co prawdopodobnie było nieuniknione.
Poczułam delikatny pocałunek na swoich ustach, ale nie przerwałam tego. Wręcz przeciwnie. Oddałam pocałunki, bardziej namiętnie. Chwila trwałaby wiecznie, gdybym nagle nie poczuła pod sobą podłogi.
- No ja wiedziałam! Byłam tego pewna! Młoda panno, co ty sobie wyobrażasz? Migiem do pokoju! A ty, mój drogi już dzisiaj zrobiłeś wystarczająco.- pomogli mi wstać, po czym pojebana Aśka zamknęła mnie w pokoju, a sama wyszła na korytarz. Przyznaję się, podsłuchiwałam. " Brawo Wronka! Szkoda tylko, że tak długo się zbierałeś. Chyba nasza Lenka ma drugiego adoratora. Wcale nie gorszego."     ___________________________________________________________________________
 Witam wszystkich!
I się żegnam!
Powiem tylko tyle:
1. przepraszam, znowu nie dotrzymany termin.
2. następny NA 100% w weekend ( pewnie w sobote)
3. jeżeli w-f-istka, każe ci jechać na zawody w nogę, a nie masz korków: nie zgadzaj się.! Byłam, przeżyłam. Nie pojade nigdy więcej.
Pozdrawiam, zachęcam do komentowania i zapraszam na
http://nie-moge-przegrac.blogspot.com/
bo to zajebisty blog.!

Rozdział by ~Ann.;*











5 komentarzy:

  1. Endrju *.* W końcu ktoś o nim pisze :D Wszędzie ten Kubiak, Kurek, Kubiak, Kurek - nie żebym sama o nich pisała, nie XDD

    "Dni mijały... ble, ble, ble." - a już leżę. Dosłownie, bo leżę w łóżku, ale mniejsza o to.

    Rozdział zajebisty. Biedny AA musiał męczyć się z bandą oszołomów słuchając tej okropnej muzyki ;C
    Zibi to wgl. facepalm, ale i tak go lubię xd
    Czekam na tej kolejny.
    Pozdrawiam , FV ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha<3
    Endrju jest zajebisty.!
    Kubiak, Kurek.? Niee... Kurek, Bartman, chyba.xD
    Pozdrawiam-Ann;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na nowy rozdział i obiecuję że nadrobię wszysciutkie rozdziały pozdr Mania :********
    http://estella-gwiazda.blogspot.com/2013/10/trzynascie.html

    OdpowiedzUsuń
  4. nadrobiłam nadrobiłam i się z tego bardzo cieszę :D Już się nie mogę doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń