wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 16.

Szybkim krokiem pojawił się pomiędzy mną, a Leną z flirciarskim uśmieszkiem na twarzy, przez który chciałam puścić pawia, i objął nas obie ramionami.
-Skąd w naszej Spale, wzięły się takie piękne niewiasty.?-rzucił uwieszając się na nas.
-Nie wiesz skąd się biorą dzieci?-teatralnie przyłożyłam rękę do ust, robiąc idiotyczną minę.
-A może zapoznasz mnie z tą niebanalną sztuką?- poruszał brwiami w gejowski sposób. Jak dla mnie...
-Spieprzaj Bartman.Jesteś pociągający, jak spłuczka od klozetu- jak szybko rękę położył, tak szybko ją zrzuciłam i zrobiłam krok w stronę szczerzącego się Michała.- Hej Misiek- przywitaliśmy się, wywołując spekulacje wśród obecnych siatkarzy,  na temat mojego pojawienia się.
-Aśka.! A co ty tutaj robisz?
-Jestem Dziku, jestem.-poklepałam go po policzku.
-No, ale co nic nie mówiłaś.!?
-Dziku, wyluzuj. Może kiedyś się dowiesz-przytuliłam się do niego, by móc oglądać przedstawienie.
-Zbigniew Bartman- przedstawił się kierując w stronę przyjaciółki dłoń.
-Lena Kowalska.
-To, Leno, powiedz, co ty tutaj robisz?-zagadnął, prawie na niej się opierając.
-Dowiesz się w swoim czasie.
 Lena delikatnie zdjęła rękę Zibiego i, robiąc dwa, szybkie kroki w lewo, znalazła się przy Kłosie.Ten bez żadnych zbędnych pytań, czy komentarzy, pełnoprawnie przygarnął ją do siebie. Przecież są przyjaciółmi.... Z tego, co wiem.
-Co to za libacje na środku korytarza?-do naszego małego kółeczka, doszła reszta siatkarzy, a Ignaczak od razu podchwycił temat. Rozglądając się po nowo zebranych zatrzymał się na mnie myśląc nad czymś intensywnie.- O.! Toż to, nasza weselno- Miśkowa koleżanka-Asia.! Dziewczyno! Kubiak dopiero do Spały na dobre dotarł , a ty już do niego.? No co ta miłość robi z człowiekiem- na jego słowa machnęłam ręką ignorując debilne zaczepki. A może oni na serio myślą, że ja i Kubiak... no, ten teges... jesteśmy razem?
-Igła, staruszku, co tam u Ciebie? Jak po weselu? Strasznie głowa bolała?- uścisnęłam się z ni na powitanie. Może to dziwne, ale w jeden wieczór zdążyłam go aż tak polubić. Co ten alkohol potrafi zdziałać.
-Nie było aż tak źle. A to, jak mniemam twoja własność?- wskazał na speszoną Kowalską.
-Ach, tak! To jest moja przyjaciółka-Lena... Lenka, chodź do mnie- przywołałam ją ręką, na co po chwili zjawiła się obok mnie.- Znajdę ci lepszą partię, niż Bartman- najpierw wskazałam palcem na chłopaków z reprezentacji, a potem pokazałam palcem na Zbyszka.- No więc tak: kryteria: wysoki, przystojny blondyn. Cechy Twojego potencjalnego  ideału są w tym momencie zbyt niedokładne. Każdy tutaj jest wysoki i przystojny! Ale blondynów mało... poczekaj. Piotr, do mnie! Aaałła!

   Z perspektywy Leny, korytarz

-Dziewczyno, nie rób wiochy! Przepraszam za nią, robi z siebie debila, bo rodzice jej nie kochali.
 -Nasza dalsza konwersacja nie ma najmniejszego sensu merytorycznego albowiem egzystujesz w zbyt płytkim brodziku intelektualnym, a twoja elokwencja nie jest adekwatna do mojej erudycji - co koliduje z moimi imperatywami- zrobiłam focha z przytupem  i wróciłąm na swoje wcześniejsze miejsce.
- Lena, miło mi-Zignorowałam głupotę Aśki i zapoznałam się ze wszystkimi, ale nadal nie zdradziłam tej słodkiej tajemnicy, po co tutaj jesteśmy.Ale jestm tajemnicza!
 -Karolu, a kim dla ciebie jest ta oto niewiasta, którą cały czas obejmujesz?- zagaił Możdżonek.
- No wiesz, Lena to moja...
- Jak to kto? Toż to jego dziewczyna zapewne!- przerwał mu Igła.- Przecież już na tych nieszczęsnych zaślubinach- tutaj spojrzał na Zatorskiego z miną "Po co?tylko będziesz żałował!", popukał się w czoło i kontynuował,wzdychając ciężko.- Była między nimi chemia. Co nie, Ziomek?
-Jak nie, jak tak!- przytaknął mu przyjaciel.
-No to dzwonci po paparazzi! Mamy hot newsy prosto ze Spały!- Winiar "robił zadyme".
-Też widziałeś, że nasza Pani Krysia i Pan Henio Z KOTŁOWNI* się...  lubią?- entuzjastycznie zareagował Jarosz.
-Nie, baranie!- stojący obok niego Bartosz Ka. "nastawił" przyjaciela, dość bolesnym, zapewne, uderzeniem w potylice.- Tutaj chodzi o tą slitaśną czwórkę.- pauza- Ale serio?! Pani Krysia? Jak to w ogóle możliwe? No nie, a ja obstawiałem, że wreszcie Pan Stasiu ją wyrwie!
-Właśnie, Bambino. Wyskakuj z kasy!- Pit wyciągnął rękę, aby po chwili dzierżyć w niej banknot 100 złotowy.
-Siurak. tempa dzido! Przecież to było pewne, że Stasiek przegra! ile lat jestem w Spale, tyle lat do niej smali cholewki ( buja się w niej- przyp. autora). A pan Henio  Z KOTŁOWNI*... młodszy, przystojniejszy, GORĘTSZY... Normalnie wy beze mnie, to jak Hugo w Dolinie Paproci!
-Igła, spokojnie- nadzwyczaj spokojny Grzegorz Kosok doprowadzał kolege do normalnego zachowania.-Znamy już historię bezgranicznej miłości Kubiaczków, a teraz chętnie usłyszelibyśmy Waszą piękną zapewne, opowieść- zwrócił się do nas.
-No więc my nie...- zaczęłam, chcąc im wytłumaczyć, że ja i ten osobnik, w którego ramionach się znajduję... Okej, wygląda to dosyć jednoznacznie, ale bazujmy na pozorach!
-O tym później, Okej?- Przerwał mi Kłos, zajmując się lepszymi tematami, czyli " jak to Lenka wygląda, kiedy rano wstaje". Wspólny temat z Aśką. Nie wtrącałam się.
 Następnie przez kolejne 10 minut wysłuchiwałam jak zwykle zjebanych tekstów Aśki, i nie mniej porąbanych siatkarzy, którzy ubzdurali sobie, że zaprowadzą nas na piętro, gdzie mamy zamieszkać. I tak oto nie miałam się jak wyżyć na Karolu.
Idiota, stroi sobie jakieś wcale nie śmieszne żarty. Co za paranoja. W trójką weszliśmy do pokoju, jak się później okazało- dwuosobowego.
-Kłosu! Kurwa!- zaczęłam litanię krzyków i przekleństw.
-Kurwa? Jak fajna to pozdrów- jak miała w swoim zwyczaju, wcięła się moja przyjaciółka. Przemilczałam.
- Powaliło cię? Klepki ci się poprzestawiały? Mózg ci się skurczył, czy może wypadł?- kontynuowałam.
- Jak może wypaść coś, czego nigdy nie było? Ja obstawiałabym, że albo rodzice kołysali go w betoniarce, albo pierdolnął z kołyski, jak był mały- znów całkowice nie potrzebnie odezwała się dolewając oliwy do ognia.
Tym razem nie wytrzymałam.
- Wyjdź i nie wracaj! Do odwołania!-wskazałam na drzwi, co by przypadkiem nie mogła ich znaleźć.
-Dobrze,  nie złość się już - zacieszała w najlepsze.
- I co się tak szczerzysz, jak szczerbaty do sucharów?
-Oj nie denerwuj się tak, bo ci żyłka n pęknie.- stojąc przy drzwiach wskazała miejsce  domniemanej żyły, która ponoć znajdowała się na szyi. No nie, przecież nie mam tam nic! Czekaj... Mój Boże!
- Wypierdalaj stąd!- rzuciłam w nią butem. Wyszła, po chwili wychylając głowę zza drzwi.
- Karolku, jak coś to znasz numer na pogotowie?- rzuciłam drugim butem, ale zdążyła się schować.
- Co ci do tego łba przyszło, żeby wygadywać takie rzeczy?
- Przecież nic takiego nie powiedziałem.
-Jak to kurwa nic? "Jak wstaje, to ma włosy we wszystkie strony". A jakie mam mieć? Mam wstawać o północy i czesać włosy?
-Okej, przepraszam. Nie złość się-  jakoś tak mnie uspokoil, po prostu. Byłam zła i nie jestem. Magia.
- Dobra, a teraz mów, jak to ma wyglądać? Nas troje w jednym pokoju, a łóżka tylko dwa...
- No bo...
-Bo?
-W zasadzie to...
-Mówże.!
-No bo nas będzie czworo, bo narazie nie ma wolnych pokoi nigdzie.
- Jak to czworo?
- Jeszcze Zator...
-No nie! Kłosu, nawet sobie tak nie żartuj!- złapałam się za głowę, wyrażając, jak bardzo się tym przejęłam.
-Sorry, ale to nie moja wina, że w ostatniej chwili sobie jacyś tyczkarze przyjechali, czy coś. A może rzeźnicy?
 Zmęczona jego głupimi gadkami, szybko podbiegłam do walizki, wyciągnęłam z niej deskę i mówiąc tylko krótkie " idę się uspokoić" wyszłam na dwór, zakładając kaptur od bluzy i okulary na nos.
Wyszłam przed ośrodek, a potem pojechałam przed siebie.

Perspektywa Aśki, korytarz

 Hmm...75, 75, 75... Jest.! Bez pukania wpakowałam sie do pokoju moich ulubionych zawodnikóu, gdzie znajdowało się o kilka osób za dużo.W Zbychiałowym pokoju siedziało  10 chłopa zacięcie o kimś nieobecnym  plotkując. If you know, what i mean.
-Aśka! Siadaj! Co cię do nas sprowadza?- usiadła obok Nowakowskiego i rozmawiającego do mnie Możdżonka.
- Rozejrzeć się trochę chciałam. A  w "moim" pokoju odbywa się teraz sprzeczka małżeńska. Zati, uważaj.
-Kłócą się?- zdziwiony Bartman zadał pytanieretoryczne, ponieważ chwilkę wcześniej sama stwierdziłam ten fakt.
-Nie, bardzo głośno rozmawiają. Jasne, że kłócą. Bo nie wiem, czy wiecie, ale oni wcale nie są parą.
-No nie! To mamy tylko jedną nową parę w Spale?- zdziwiony Winiar podbierał paluszki od Kosoka.
-Nie ma żadnej nowej pary- podkreślił Dziku.
-Jak to nie?- Bartman, człowieku, czy ty serio jesteś aż taki tempy?
-Normalnie. Ja wcale nie jestem z Michałem, my tylko się przyjaźnimy...- gęsto się tłumaczyłam, chcąc zakończyć sprawę definitywnie.
-Szkoda, przesłodko ze sobą wyglądaliście- milczący dotychczas Igła wtrącił swoją słitaśną uwagę.
-No ba! Przecież Asia to prześliczna dziewczyna jest!- zawyrokował Kubiak. Panie Michale, nie zgadzam się z Pana opinią!
-A Michał to taki słodki Misiek!- wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-To co robimy?- znudzony Kurek przeglądał profil na "Nasa Klasa".
-Karty?
-Nieeee...
-TV?
-Nieeee...Tak!
-Tak?
-Nieeee...
- Butelka?
- Tak!- nie odezwałam się nawet raz. Reprezentanci sami wymyślali zajęcia. Ciekawie tu u nich jest, nie powiem.
-To ja kręcę pierwszy?-wyrwał się Wiśniewski. Padło na Jarosza.
-Kubo, prawda, czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
-Uuu.! Ossstroo!- krzyczęli wszyscy, co wywołało u mnie atak śmiechu.
-Więc...Wyjdź na korytarz i przed pokojem trenera wykrzycz: "I love Polish Disco!".
-Co? Dlaczego akurat disko?- zdziwiona zadałam kluczowe pytanie.
-Bo Anastasi nienawidzi naszego disco polo.- wytłumaczył mi Piotrek.
-Już idę!- wybiegł z pokoju, a za nim wszyscy. Stanął na drugim końcu korytarz, wydarł się na cały głos, i najszybciej, jak tylko mógł uciekał do pierwszego, lepszeg pokoju, chowając się przed wkurwionym Andreą. Ten tylko poświergolił coś po włósku, chłopaki znający język coś u odpowiedzieli i wszyscy wrócili do gry.
 W siódmej kolejce padł na mnie.Pytanie ze strony Bartmana.
-Kogo najbardziej z nas lubisz?- wypiął się dumnie zacierając ręce.
- Napewno nie ciebie- prychnęłam.
-Nie pytam się kogo nie lubisz, a kogo lubisz najbardziej. Maksymalnie trzy osoby.
-To jest pytanie z haczykiem, ale dobra. Nie sugerujcie moją decyzją, ponieważ słabo was znam i mój wybór to wynik obserwacji. Głównie na boisku.
- No gadaj wreszcie!-pospieszał mnie Kurek.
-Poczekaj! Włączę kamerę... Już, mów- Igła, and his camera everywhere.
-To będzie tak: Dziku, Igła, Piter. Ale wszystkich was lubię!
-No i to jest prawidłowa odpowiedź, od dzisiaj masz u mnie specjalne przywileje, jako mój sojusznik!- krzyczał Krzysiek. Zauważyłam jeszcze uśmiechy pozostałych "wyróżnionych".
-A tak w ogóle, co tak cicho tam jest?- zdziwiony Wiśniewski zmarszczył brwi pokazując na drzwi.
-Nie wiem, sprawdzę- powiedziałam na odchodne.
***
-Chłopaki, nie ma ich!

________________________________________________________________________________

Oto jestem i ja!;* Kochane, z tego rozdziału miałam być tak cholernie dumna, taka zadowolona.... A tu nwm nic. Jakoś tak coś mi nie gra, chociaż pisałam zgodnie z wcześniejszymi założeniami! I jeszcze jakby tego było mało, moja klawiatura mnie wku... denerwuje.xD Wgl się nie chce mnie słuchać.!;/
Ale pisałam na spontana.! Nie było całego rozdzialiku ułożonego w zeszyciku, niee.!;D
czuję, że dorastam.;)
A teraz pozdrawiam wszyyyystkie czytelniczki i  zapraszam TUUU:
Ponieważ dziewczyna pisze świeeetnie.!  Obie kochamy tego bloga.! 
Tyle dzisiaj ode mnie, następny pojawi się jeszcze przed tym chol.... okropnym rozpoczęciem roku szkolnego.;D
Buźki~Ann
P.S. Krócej niż ostatnio, ale chciałam zakończyć wielkim zaskoczeniem.!;P


piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 15.

Pątek. :
     Po całym osiedlu rozległ się krzyk mój i Aśki. Cóż poradzić nie widziałyśmy się poad tydzień.
-Lena, nie ruszaj się, dzwonie po karetke!- do przedpokoju wpadł Karol trzymając  ręce telefon. -Ooo.
-Taak. - spojrzałam na niego z politowaniem. - Karol to jest moja przyjaciółka Aśka, Aśka to jest Karol.
-Miło mi- podał jej ręke, którą o chwili uścisnęła.
-Mi również.


Sobota :
Wstałam rano i jak zawsze powędrowałam się ubrać, a potem do kuchni. Zrobiłam talerz wiosennych kanapek. Takich mini kanapeczek, co często są na różnych sztywnych przyjęciach. Specjalnie dla Karola, bo jak zauważyłam on je tylko takie małe. Dziwak , ale cóż poradzić.
   Zawołałam go raz, drugi, a nawet poszłam go obudzić, ale go nie było, zapewne znowu polazł"na basen" albo "do kolegi" czy chociażby "do sklepu". Jasne, wracamy do starych nawyków, panie Kłos.

***
-To gdzie byłeś tym razem.?
-Na zakupach.
-Fajnie, a co.? Okradli cie.?
-Nie dlaczego.? - spojrzł na mnie zdezorientowany.
-Bo nie masz żadnych zakupów. - patrzyłam na niego jak na debila. Choć nie, ja tak patrze na niego cały czas, a teraz poziom jego głupoty wzrósł o 72%, a moja mina wyraża "are you fucking kidding me?" połączone z "fuck yea". Brawo, idziemy o poziom wyżej. A może nawet dwa?- Dobra , siadaj.- palcem nakazałam mu usiąść przy stole. Podałam mu talerz ze śniadaniem i zaczęłam monolog. - Masz mnie za aż tak głupią? Przez te dwa tygodnie zdążyłam sie zorientować że na basen wychodzisz bez stroju ani ręcznika, pobiegać w jeansach a na spacer bierzesz kluczy do samochodu. Widzisz, jako blondynka jednak nie jestem aż tak tempa. Ale skoro nie chcesz mi powiedzieć, że jedziesz do dziewczyny, albo gdzieś indziej to najwyraźniej nie mogę cie nazywać swoim przyjacielem., bo mi nie ufasz i nie mówisz prawdy.
-Aleee... - przerwałam mu.
- Oczywiście wiem, że pozwoliłeś mi ze sobą mieszkać i załatwiłeś prace, za co jestem co bardzo wdzięczna, ale to nie ma prawa bytu. Nie przejmuj się, jutro pojadę do Spały i nie będę miała czasu żeby z kimkolwiek pogadać. Spoko, nie będziesz musiał się spowiadać.- powiedziałam co chciałam i odwróciłam się w stronę wyjścia.


*2 godziny później:
-Mogę?-w drzwiach stał skruszony Karol  miną zbitego psa. Był ewidentnie przybity.
-Jeżeli musisz.- na stolik odłożyłam IPoda i zmieniają pozycje siedzenia, zrobiłam miejsce dla gościa. Posłusznie usiadł naprzeciwko mnie. - Słucham.
-Po pierwsze: znamy sie naprawde krótko, ale ja już moge nazywać cie swoją przyjaciółką. Po drugie nie okłamywałem cię celowo, zrobiłem to z obawy jak zareagujesz, ale o tym później. Po trzecie: z całą tą pracą i mieszkaniem to był przypadek, zrządzenie losu, a nawet fart, bo dzięki temu bardzo cię polubiłem. A po czwarte i ostatnie: mam nadzieje , że od razu "nas" nie skreślisz...- zakończył  swój monolog i spoglądał na mnie niepewnie, z nutką nadziei.
-Ale nadal nie wiem dlaczego nie mówiłeś prawdy.- spostrzegłam. Cała ta sprawa to niby taka układanka, a ten powód to jej najważniejsza część.  Bez  niego nie ułożysz wszystkiego na swoje miejsce.
-Ah, tak. Ale musisz się tam ze mną wybrać, bez tego ani rusz!
-Prowadź!


*Kolejna godzina


-Gdzie my jesteśmy?
-To tutaj przebywałem przez cały czas, gdy nie było mnie w domu.- spojrzałam na budynek z szyldem na czele, na którym było napisane " Fundacja Mariusza Wlazłego"
-Ale jak to?- zdezorientowana patrzyłam w jego oczy.
-Po prostu. Chciałaś wiedzieć, gdzie wychodze więc prosze.
-Przepraszam.- odpowiedziałam skruszona po czym bez żadnych zbędnych ceregieli przytuliłam Karola.Wydawał sie lekko zaskoczony moim odważnym zachowaniem. W końcu poznał mnie raczej z tej cichej strony.


Środa:
-Idziemy na lody? Podobno w Bełchatowie są przepyszne. - rozmarzyłam się. Codzienna dawka cukru jeszcze nie została sporzyta, więc trzeba to było szybko nadrobić. Dzień bez słodyczy to dzień stracony.
-Nie chce mi się- aby podkreślić to jak bardzo jej sie nie chce , jeszcze bardziej rozłożyła się na Kłosowej kanapie.
-Chodź.!- pociągnełam ją tak by wstała, ale ona jak jakaś pijawka przyssała się do sofy.
-Nie ide!
-Idziesz.
-Nie!- naszym cyrkom nie byłoby końca, bo żadna by sie nie poddała.
-Karol!!!- obie, w tym samym czasie krzyknęłyśmy imię gospodarza, na co on głośno się roześmiał.

***
-Dwa czekoladowe i jeden śmietankowy- Kłos jak przystało na prawdziwego dżentelmena, zamówił dla wszystkich lody, które po chwili konsumowaliśmy, zwiedzając obcy dla mnie Bełchatów. Śmiejąc się i rozmawiając zauważyłam, że ta dwójka świetnie sie dogaduje. Coś wprost niesamowitego, niekiedy nie wiedziałam o czym mowa, a chwilami myślałam nawet, że są parą. Ale jak to? Lena by mi nie powiedziała?

*Niedziela, godzina 15:00
-Daleko jeszcze?
-Jęknęłam po półtorej godziny jazdy i prawie godzinnym staniu w korku.
-Aśka, ty weź mnie nawet nie denerwuj- warknął Karol prowadzący swoje kochane "Renault" (reno) i odbierając cukierki z torby leżącej na podszybiu.Siedząca obok niego juz od jakiegoś 10min nie mogła się uspokoić. Wierciła się, kręciła, ćwiczyła gimnastykę akrobatyczną i dalej sobie znaleźć miejsca nie mogła.
-Co się tak kręcisz, jak komar w końskiej dupie?- poirytowana, postanowiłam zadać kluczowe pytanie.
-Cukierek mi zginął- wkurzona dalej prowadziła śledztwo, a winny Kłos, pozbył się dowodów zbrodni, wyrzucając papierki przez okno. Mandat powinien być!

*Niedziela godzina 16:04
Welcome to Spała!- zadowolony z faktu, że wreszcie dojechaliśmy Karol, zaciągnął się świeży powietrzem.
-Ta, ta, ta. Ruszyc tyłki bo chce mi się spać- co prawda cieszyłam się z faktu, że jestem w raju dla każdego kibica siatkówki, i że to tutaj spędze najbliższe miesiące, ale sory! Chciało mi się spać.
    Już od wejścia do budynku , dało się wyczuć obecność siatkarzy. A raczej usłyszeć....
-Bo kiedy ja mówię, że zajmuje , to znaczy, że to jako pierwszy mam prawo zarywać!- wrzeszczał Kurek.
-Ale ona i tak by cię nie chciała. Nawet mnie nie chciała, a to jest zjawisko niespotykane!- gęsto tłumaczył się Zibi.
-Ta? Bo cały czas patrzyła się na mnie?
-Chłopaki spokój. Ona gapiła się na Kurka, a ty Zibi- Kubiak wskazał na przyjaciela-miej choć trochę honoru i nie zarywaj do dziewczyny kumpla.
-Dobra dupa nie jest zła!
-Jasne, jasne. A od kiedy ty wolisz blondynki? Oświeć mnie- Kurek nie dawał za wygraną. Akurat doszli do miejsca skąd mieli świetny widok na nas, męczących się z panią recepcjonistką. Kurek się zdziwił, Misiek biegł do mnie przywitać się, a Bartmanowi aż się oczy zaświeciły.
-Od kiedy ujżałem anioła- kierował sie ku recepcji.


___________________________________________
Hej.! ;*
Najdłuższa przerwa w histori za nami. Przepraszam.
Od tego rozdziału coraz więcej Kubiaka. Wiem, że czekacie. ;DD Więcej pisane z perspektywy Aśki. Mam nadzieje, że sie podoba.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.! xDD
I to by było chyba na tyle ode mnie.
Buźki.;* ~`Ikaa.
P.S.:Zmieniłyśmy zdjęcia głównych bohaterek,  dlatego zapraszamy odwiedzić zakładkę "Bohaterowie"

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 14

     Przechadzaliśmy się pięknymi, kwitnącymi alejkami kieleckiego parku rozmawiając jak starzy, dobrzy znajomi. Aż dziwne, że można z facetem pogadać tak normalnie, po przyjacielsku. Ale jednak z pewnym ograniczeniem- widzimy się drugi raz.! Denerwowała mnie jednak nadmierna liczba ludzi, którzy aktualnie krzątali się pod nogami jak jakieś robaki...
    W każdym razie tego sportu miała zdecydowanie dosyć i zasugerowałam żebyśmy usiedli na jakiejś ławeczce.
-Gdzie niby?- Michał rozglądał się wokół, wypatrując miejsca spoczynku. No tak tyle ludzi , a nogi bolą! Trzeba (być nimi) usiąść i siedzieć, żeby inni (my) stali!
-Chodź, może dalej jest coś wolnego.
   Grzecznie podążałam za nim, ale do czasu. Po zrobieniu jakiś dwóch km , no może mniej, miałam w głębokim poważaniu to gdzie usiądę. Dla mnie nie było żadnej różnicy czy będzie to ławka czy na przykład trawa.
-Pierdole, nie ide!- niczym pięciolatka stanęłam w miejscu z założonymi rękami.
-Nie rób cyrków... tam jest ławka.Chodź- tupnęłam nóżką, głęboko westchnęłam i poszłam za Kubiakiem.
Poszliśmy do małej ławeczki. Pełen full wypas: ładna, nowa, z oparciem! I koszem na śmieci! Ale coś mi nie pasowało. Dlaczego akurat nikt tu nie siedzi, skoro ona jest fajniejsza od pozostałych?
-Michał...-zaczęłam domyślając się, co jest z nią nie tak. Była za czysta...
-Co?
-Nie sia...-usiadł.- daj!
-Bo? Zobacz jaką miejscówke wychaczyłem.- dumny jak paw rozglądał się wokół, a ja jedynie zaczęłam się śmiać.
-No faktycznie: daleko od ludzi, fajna, nowy model, świeżo pomalowana...- w mgnieniu oka zerwał się z siedzenia, wydając z siebie bliżej nie określony odgłos.
-No nie.! A ja założyłem tę bluze.!
-Nowa.?
-Nie. Wyprana w "Perwolu".
   Po 10min użalania się nad sobą ruszyliśmy  drogę powrotną.Wybraliśmy ścieżkę teoretycznie mniej zaludnioną.Ta decyzja okazała się jedną , wielką klęską. Niedaleko postawiona była mała scena, a nad nią skandowały ludzie. Podeszliśmy bliżej.
-... dlatego będę startował na prezydenta! Nie pozwólmy PO zwyciężyć!To oni na czele z Tuskiem doprowadzili do kryzysu tego państwa. Naszej Polski! Bo liczy się Prawo i Sprawiedliwość...
*Lena:
Od rana stresowałam się niemiłosiernie. Wchodząc do sali nr.26, ręce mi drżały, a powietrza nagle zabrakło. Cóż się dziwić: biologia?- nie dzięki, rozszerzona?- nie skorzystam, a biolożka?- zachowaj Panie Boże.!
***
Zadowolona weszłam do mieszkania.
-I jak?- zapytał Karol z kuchni pichcąc coś do jedzenia.
-Zdałam!
-No to gratulacje. -przytulił mnie.
-Dzięki. A teraz gadaj.!
-Co gadaj.?
-No co to za praca.
-Aaa...-uderzył się w głowę.- No bo wiesz. Kojarzysz Sokala? Sokal- nasz lekarz, poszukuje kogoś do pomocy. Wcale mu się nie dziwię, wyleczyć tylu chłopa...- rozgadał się, ale widząc moje spojrzenie pod tytułem "do rzeczy" przeszedł do konkretów.- Lekarza. I tu pojawia się oferta pracy dla Aśki. Jeśli tylko zechce, oczywiście.
-Na pewno. Ale kontynuuj.
-Ale co?
-No mów, co ze mną!
-A tak.! Ty jesteś masarzyską, tak?
-Tak, od dzisiaj- uśmiechnęłam się.
-Akurat reprezentacyjny masarzysta ma urlop tacierzyński.
-Jaki?-zrobiłam wielkie oczy.
-No został ojcem, po raz siódmy, a swoją drogą ma już szóstkę, z czego każde uwielbia siatkówkę. Pewnie po ojcu. Najstarszy chłopak już chyba nawet gra i to podobno bardzo dobrze. Przecież jeden chłop nam całą reprezentacje spłodzi!!!
-Karol!- przywróciłam go na ziemie.
-Hmm?
-Nie skończyłeś tematu z pracą...-przypomniałam wzdychając zrezygnowana.
-A tak, przepraszam. To co ty na to?
-Jestem na tak!- podziękowałam, pogadaliśmy i szybko zadzwoniłam do Skowrońskiej . Po 2 minutach już planowałyśmy co trzeba zabrać do Spały.

Środa:
-Ubierz się.
-Sam się ubierz- rzuciłam do Karola zmieniając kanały w TV.
-Nie drocz się, tylko ubieraj. Idziemy uczcić koniec studiów, nową pracę i początek sezonu.
     Po 15 minutach wyszłam z pokoju do wystrojonego jak na Boże Narodzenie Kłosa.
-Coś ty na sb założyła?- złapał się za głowę.
-Ubrania?
-Przecież ty nie możesz tak iść!
-A niby w co ja mam się ubrać.?!
   Odpowiedzi nie usłyszałam.
   Zrezygnowany Karol kręcąc głową udał się do mojej szafy.
   Po 20 minutach, wywalonej na podłogę 5 parze dresów, jakiś 7 t-shirtów i zbędnych komentarzach stylisty, co do mojego "nędznego" stylu, z hukiem wyleciał za drzwi. Zapowiedziałam mu że za godzinę wyjdę i zamknęłam się w pokoju. Z szafy wyjęłam dawno nie zakładaną sukienkę...
Godzinę później:
-E,  ty! Stylisto za dyche! - zawołałam Karola- mogę tak iść? Nie narobię ci wstydu.?
-E no, tak to byś mogła chodzić codziennie.



___________________________________________
Ello.! ;D Po długiej przerwie powróciłam.!
Zapraszam do obserwowania i komentowania.! Bardzo, bardzo, bardzo chce podziękować Aśce za nominacje do The Versatile Blogger. ;* 
Buźki. ~`Ikaa. ;*

PS. Dzisiaj urodziny obchodzi nasz Karol.! Sto lat.! <3 ;* xD

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 13.

Ostentacyjnie podniósł się z łóżka i zwrócił w kierunku drzwi. Po chwili ciszy znów ponowiłam pytanie.
-Jaką pracę?
-Nie powiem Ci dzisiaj... Na pewno Wam się spodoba.
-Ta, już ja to widz: ty załatwiasz mi i Aśce robotę. Ymhym... Jako kto niby? Dziewczyny od wycierania piłek, czy podawania wody?-zaironizowałam.
-Niee! Nic z tych rzeczy!
-Więc...?
-Nie powiem Ci nic!
-Karol, no!-momentalnie doskoczyłam do niego.
-Karol, co?- drażnił mnie, starając jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi.
-Gadaj, bo....- zaczęłam mu grozić rękom.Jednak jakoś zabrakło mi argumentów, którymi mogłabym go przekonać do mówienia.
 Na niego wcale nie robiło to wrażenia, bo najwyraźniej uznał to za arcyśmieszne i śmiał się jak...śmiał się głośno.
-Bo co?-zbliżał się coraz bardziej, wręcz niebezpiecznie.Co on do cholery wyprawia!?-Pobijesz mnie?-jasne, nabijaj się.W odpowiedzi na pytanie prychnęłam mu prosto w twarz.
- A myślisz, że byłabym zdolna?
-Się okarze.-i wyszedł z pokoju.


 Aśka:

W pośpiechu ubrałam się, co chwila zerkając na zegarek. Przez tą gadułę o mało co, a spóźniłabym się na spotkanie. Niczym sprinterka wybiegłam z domu i wpadłam do kafejki.
-Cześć, sorki za spóźnienie.- wykrztusiłam pomiędzy ciężkimi oddechami.
-Hej, nie ma za co. Rozumiem, lata swoje masz, kondycja już nie ta...- Kubiak rozmowę zaczął od chamskiego dogryzania.
-Gdzie jakie lata? Ja, jestem młodsza od Ciebie! I lepiej się mojej kondycji nie czepiaj, bo to nie ja jestem sportowcem....
-Ty jesteś Panią Doktor. A to nie znaczy, że zero sportu... Powiem więcej!- podniósł do góry palec, wywalając przy okazji wazonik z żółtymi tulipanami.Poprawił go szybko i obejmując taktykę "może  nikt nie zauważył" przez nas obojga, dalej kontynuował monolog.-Jako lekarz sportowy, powinnaś być aktywna fizycznie!
-Okej, to ja zaczynam aktywniej uprawiać sport, a z tej okazji idziemy na spacer.
-Spacerowanie to nie sport.
- Od czegoś trzeba zacząć.
  Po szybkim wypiciu kawy udaliśmy się w stronę paku, w którym, o dziwo, był tabun ludzi. To naprawdę niespotykane, bo prawie nigdy nie ma tutaj ludzi. A tu jak na złość. Ludzi, co nie miara, nawet nie ma gdzie usiąść. Co to, Kaczyński przyjechał, czy jak?
__________________________________________________________________________

Hejj.!
Rozdział taki nijaki, ale w moim magicznym zielonym zeszycie z ślicznym pieskiem, który zwie się Kevin (pozdr. dla Kajuś;*), zabrakło rozdziałów.!!! I to niby nie powinno być jakąś przyczyną, z powodu której spóźniamy się o tydzień, ale byłyśmy na wiśniach...ahh.;(
 Także tego ten... do zobaczenia wkrótce.! Termin posta bliżej nieokreślony...!
Buźki;*
~Ann (znowu)
:*