poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 23.

-A kto się w maju urodził, niech wstanie, niech wstanie, niech wstanie! Niech weźmie kielich w rękę swą, niech pije, niech pije do dna!- krzyczał/ śpiewał  Krzysiu. Oczywiście, zaczął kulturalnie, od stycznia, a zatrzymał się na maju.I dziwnym sposobem, chyba zapomniał jak nazywają się kolejne miesiące...
 Urodzony w maju Zbyszek, ledwo wstawał, kiedy nasza gwiazda śpiewała i nakazywała mu 'Nie być babą'. A siedzący gdzieś dalej Maciek Muzaj- nie przyzwyczajony jeszcze do tempa siatkarzy, odpadł jakieś trzy kolejki temu, leżąc teraz z głową na stole. Sam Ignaczak trzymał się świetnie i chyba nie zamierzał jeszcze kończyć swojego reczitalu. Jedynie reszta zgromadzonych była jako tako w stanie, bo procenty zdążyły już troszkę wyparować.
-Wodzu! Zmień przyśpiewkę, bo mi procenty z kieliszka wyleciały!- wykrzyknął Karol ze stolika obok.
-Nie pijemy wódki, nie pijemy wódki pocałunek był za krótki!- Igła zawył jeszcze głośniej, doprowadzając wszystkich do śmiechu.
-Krzysiu, przyjacielu. Okazje ci się pomyliły- podpowiedziała mu, siedząca stolik za nim Lena.
 ten tylko się odwrócił, zrobił minę pt.'Cicho' i znów zaczął swoje:
--A kto się w maju urodził, niech wstanie...

Lena

Początkowa bałam się, że  siedząc przy jednym stoliku z Andrzejem i Karolem będę czuła się niezręcznie, bo przecież mój przyjaciel- Karol, nie miał zielonego pojęcia o tym, co 'jest' między mną a Wroną. Chociaż... wcale nie wiem, co między nami jest, bo nie rozmawiamy ze sobą od tego pamiętnego wieczoru. Na szczęście, Andrzej nie wygadał się o czymkolwiek związanym z tą sprawą, dlatego zachowywaliśmy się jak para znajomych, śmiejąca się i świetnie bawiąca w towarzystwie Karola, Zatora i kilku innych siatkarzy. Kiedy jednak znudziło nam się siedzenie i czekanie, aż Ignaczak dokończy swój koncert i wreszcie się czegoś napijemy ( śpiewał od ponad pół godziny, a ja JESZCZE(!?) niczego nie wypiłam), Kłosu wziął mnie pod rękę i poszliśmy podbijać parkiet. W nasze ślady poszli chłopaki, tworząc kółeczko, w którym tańczyła jedna osoba, wybierając partnera do tańca, a później wybraniec zostawał na środku i wybierał inną osobę. Dopiero kiedy z głośników popłynęła kolejna piosenka, postanowiłam usiąść na swoje miejsce i wreszcie się najebać.

Aśka

... Kiedy Kuba wybrał jako swojego partnera Dzika, miałam ochotę turlać się ze śmiechu po podłodze, ale zmieniłam zdanie stwierdzając, że pobrudziłabym sukienkę. Co się ze mną stało.?!
W każdym bądź razie, śmiałam się niewyobrażalnie, kiedy Kojot i Dzik, mieli swój 'Taneczny pojedynek lasu'. Ale teraz już wiadomo, że nasze Orzełki nie tylko dobrze grają, ale są też świetnymi tancerzami. Po 'walce' został Misiek, który musiał wybrać sobie osobę do pary. Uważnie rozejrzał się po wszystkich zgromadzonych, po czym podszedł do mnie, delikatnie biorąc za rękę, zniewalająco się przy tym uśmiechając. Przełknęłam ślinę, słysząc, że niewdzięcznik- Bartman, zmienia utwór na jakieś chamskie disco z dosyć podejrzanym przesłaniem. <Chamskie dosco>
I wtedy skończyły się już wygłupy ze strony mojego partnera, co było dla mnie niezrozumiałe.
-Serio.?!- spojrzałam dziwnie na Zibiego, po czym roześmiałam się głośno.
Stanęliśmy pośrodku tego zwariowanego towarzystwa, a kiedy Misiek dotknął mojego biodra, przeszedł mnie delikatny dreszcz podniecenia, ale zgrabnie go zatuszowałam. Nie było ckliwego tańca zakochańców. Nie! Wywijaliśmy tak, że Maserak mógłby się przy nas schować.

Lena
po imprezie

Odholowaliśmy z Pitem bardziej nawalonych panów do swoich łóżek i spokojnie udaliśmy się do siebie. Alkohol przestał już szumieć mi w głowie, ale nadal czuje, że nie jestem do końca trzeźwa. Ale jak zawsze, w lepszym stanie niż Aśka. Zmęczona udałam się pod prysznic. Przeglądając się swojemu odbiciu w lusterku zdziwiłam się, że nie wyglądam źle. Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic. Kiedy spod niego wychodziłam, czułam, że koniecznie muszę iść spać jak najszybciej, dlatego nie czekałam, tylko założyłam moją piękną pidżamkę i położyłam się na wolnym łóżku, bo chłopaki porozkładali się na podłodze. No cóż, jak kto woli. Zdążyłam położyć głowę na poduszce, kiedy drzwi otworzyły się, a w nich pojawił się rozmazany kontur mojej przyjaciółki. O tym marzyłam o 3 nad ranem. Czujecie ironię?
Podeszła do mnie i rozpłakała się. Joanna Skowrońska, ta Joanna Skowrońska rozpłakała się jak mała dziewczynka. Szybko ułożyłam ją obok mnie na łóżku i wsłuchiwałam się w jej słowa i próbując zrozumieć jej pijacki tok myślenia.
- Ja nie wiem co mam robić! Lubię go, ale to nie jest w porządku! Lubie też mojego psa, ale kiedy on mnie dotyka, to się nie rumienie! A ten?! Co on sobie myśli?! Że może mnie tak po prostu dotykać, a ja co?! A ja będę się rumienić i patrzyć, jak bosko się uśmiecha?!  Nie ma nawet takiej opcji! Ale co ja zrobię, jak po prostu do mnie podejdzie i mnie obejmie! Przecież ja się rozpłyyyyneeee!- fala płaczu.
-Ale o kim ty mówisz?- zapytałam zdziwiona. Domyślałam się, ale jednak jakieś ślady po alkoholu zostały w moim mózgu.
-Jak to o kim? O Michale- kolejny niezrozumiały wybuch płaczu.
-Kochanie, nie martw się. Misiek to dobry chłopak, przecież wiadome jest, że nie ma przyjaźni damsko-męskiej. No, może oprócz mnie i Karola, ale to inna historia. Chodzi o to że nawet jeżeli Michał ma wobec ciebie jakieś plany, to na pewno będziesz o tym  wiedziała. To, że tak na niego reagujesz to wystarczający dowód, że ty go po prostu kochasz. Zostaw to wszystko i pozwól sprawą się spokojnie rozwinąć. Przecież nie jest powiedziane, że teraz, zaraz, albo jutro wyzna ci miłość-mocniej ją przytuliłam. Niestety nie wiedziałam, w jakim błędzie się znajduję.- A teraz idź spać, bo musisz być jutro wypoczęta. I nie przejmuj się, zawsze masz mnie. Kocham Cie- pocałowałam ją w policzek.
-Ja ciebie też kocham. Dziękuję.

_______________________________________________________________________
Za to powyżej nie odpowiadam.! Musiałam kiedyś coś dodać....;D
Happy New Year i wgl. <3
Jakieś plany.? Mój wygląda tak:
Ja, szampan i Sylwester z Dwójką.xD- oby Wasze były bardziej ambitne.;P
Możecie mnie śmiało zbesztć za to opóźnienie.;c
No i wszystkiego co najlepsze w tym 2014.!;D
~Ann, Znowu;/


czwartek, 28 listopada 2013

Zaproszenie.?!

Serdecznie zapraszamy na nowy projekt.!
Wiem, zapewne bardzo się cieszycie z powodu powstanie nowego bloga.;D
Ale nie martwcie się, postaramy się, żeby nie było aż tak źle.;D
Zachęcamy do czytania, komentowania i obserwowania.!
Pozdrawiamy.!
~Ann& Ikaa.;*

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 22.

-Zejdź ze sceny jeden z drugim! Ten program jest dla ludzi uzdolnionych, a wy? Łamagi bez talentu! Trzymać się boiska, a nie brać za taniec.!- wrzeszczał Piotrek. Najwidoczniej naprawdę zabolała go 'zdrada' kolegów.
-W pełni zgodzę się z opinią przedmówcy: ten program nie jest dla Was, ale dziękujemy za udział. A teraz zejść ze sceny bo nie mogę na Was patrzeć! Tak potraktować kolegę?!- Niczym rasowy juror wyraziłam swoją opinię. Po mnie przemówił Paweł.
-Nie.

 (Cztery pary później)

- Tak się nie da! Czy oni przestaną się drzeć?! Już mnie głowa boli!- z niebywałym zdenerwowaniem chłopaki przekrzykiwali się między sobą. Też bym się zdenerwowała, gdyby na mnie ktoś tak krzyczał.
 Z tego wszystkiego odechciało im się tańczyć i postanowiliśmy kłaść się spać. W końcu jutro do Warszawy, a następnego dnia 'impreza u Ignaczaka'. Taak, 'jego' impreza tak naprawdę jest imprezą PZPS. A Igła zapytany, dlaczego skłamał, odpowiedział: 'Każda biba jest bibą króla, czyli moją'.
Wróciłam do pokoju Lenki...

Następnego dnia, Warszawa

Razem z Lena postanowiłyśmy, że nie opłaca się nam jechać dzisiaj do Kielc, a jutro z powrotem do Spały, więc zarezerwowałyśmy pokój w mega wypasionym hotelu. Na koszt PZPS... Oczywiście, pojawiła się  propozycja od Karola, żebyś zamieszkały u niego, ale nie chciałyśmy przeszkadzać w czasie wizyty rodziców. A skoro Przedpełski sam zaproponował...
Chłopaki odjechali z lotniska w towarzystwie żon, dzieci, dziewczyn lub rodzin, a my wyjechałyśmy z lotniska w towarzystwie 4-paku piwa. Nie zupełnie z lotniska, ale z Biedronki nieopodal niego. Tak, wiem. To smutne.
  Kiedy tylko odebrałam Tosie spod bloku Kłosa, gdzie go zastawiłam przed wyjazdem, Kowalska wpadła na 'genialny' pomysł.
 -Już wiem! Zmienimy Twoją stylówkę!- powiedziała siedząc na siedzeniu pasażera w moim samochodzie i jedząc czipsy.
-Już wiem! Nic nie zmienimy, bo jestem zajebista!- odparłam z udawaną radością.
-Zmienimy, bo ja chce mieć przyjaciółkę, a nie przyjaciela. Słyszałaś jak mówią o tobie chłopaki?
- Nie słyszałąm. Niby jak?- zaciekawiłam się na jej słowa.
-Na przykład, kiedy siedzieliśmy w autobusie, Zibi krzyknął 'Panowie! I Lena.'- spojrzała na mnie z wyższością, aż się skuliłam w sobie.
- Zapomniał o mnie, po prostu.
-Siedział siedzenie przed tobą. Poza tym, popatrz na siebie! - zrobiła minę typu 'Are you fucking kidding me?!' i zarządziła, że jedziemy do galerii, i nie ma żadnych wymówek.
 Weszłam do galerii, i już miałam ochotę z tamtąd wyjść. Ludzi jak pszczół, a sklepów tyle, co miodu w ulu...  ale Lena uparła się, że zrobi ze mnie taką dziewczynę, jakiej jeszcze w Spale nie widzieli. 'Zahaczyłyśmy' o dziesiątki sklepów i butików, zmieniłam swoją fryzurę z własnej inicjatywy (!) i spędziłyśmy kilka ładnych godzin w salonie tatuażu i pearcing'u. Kowalska zażyczyła sobie swoją pierwszą dziarę. Właściwie to dwie. A ja postanowiłam dorobić sobie jeszcze jeden kolczyk w uchu, bo swój tatuaż mam już od ponad 5 lat.
 Przekonała mnie do bardziej kobiecego stylu, choć kosztował ją to dużo wysiłku i wyrwanych włosów...

I z nowym stylem, nową fryzurą, nową sukienką siedziałam za kierownicą w mojej Tosi, a obok mnie siedziała najlepsza przyjaciółka z nowymi tatuażami i w nowej kreacji. Od razu udałyśmy się na 'Ignaczakową imprezę'.
Spodziewałam się, że zrobimy show, ale nie, że aż takie! Kolejni siatkarze podchodzili i prawili nam komentarze. Podeszłyśmy do stolika w wynajętym lokalu, gdzie siedziałyśmy w składzie: ja, Lena, Igła, Ziomek, Dziku, Zibi, Pit i Winiar, ale zaraz Lena poszła do stolika obok do Wrony i kłosa, a do nas dołączył Kurek.
-Nie wierzę! Aśka, nigdy nie powiedziałbym, że możesz się tak zmienić w jeden dzień!- zachwycał się Łukasz.
- Gdyby KTOŚ- wzrok na Bartmana- nie zapominał, że jestem kobietą, pewnie by mnie tu nie było. A na pewno bym tak nie wyglądała.
-Ale jesteś i wyglądasz pięknie- objął mnie Krzysiek.
-Że niby ja coś powiedziałem? Kiedy?!- zdziwił się Zibi.
 I już wtedy wiedziałam, że to będzie długi i męczący wieczór...

_____________________________________________________________________

 Heejka.!;*
 Znowu z opóźnieniem, ale pomińmy ten ciężki temat....;D
Miał być dłuższy, ale przyszedł mój brat i gapi mi się, co pisze.Taa... Pozdrowienia dla niego.!;P
Więc tylko tyle jest.;c
Cały czas zapraszamy do KOMENTOWANIA!
+ Mamy dla Was niespodziankę... taką niespodziewaną.;D
Kiedyś na Twitterze prowadziłam 'sądę' czy lubicie Maćka Muzaja. Nikt mi nie odpisał -,-
Ale ja i tak  robię nowy projekt.! szczegóły już niedługo.;D
Pozdrawiam i całuję.!
~Ann.;*



piątek, 25 października 2013

Rozdział 21.

*W tym samym czasie;
Asia:
Zaraz po wyjściu Lenki na to całe spotkanie,postanowiłam wrócić do swojego pokoju. tak! W Milczu dostałyśmy osobne pokoje. A w Spale to się w trzy osoby musimy gnieździć...
  Lokum przyjaciółki opuściłam w świetnym humorze. W końcu coś się między nimi ruszyło! Niespodziewanie pojawił się jeszcze jeden człowiek w tym romansie. I wtedy zaczął się mały dramat dla całej trójki...
   Szłam korytarzem gdzie jak zwykle chłopaki rozpierdalali system. Bo jak można nazwać sytuację, kiedy kilku DOROSŁYCH mężczyzn chodzi owiniętych w prześcieradła, mających imitować sukienki? Jakie określenie pasuje do kilku chłopaków ubranych w reprezentacyjne szorty, długie białe skarpetki i krawaty?
-Co robicie?- postanowiłam zadać to kluczowe pytanie, nurtujące mnie od czasu ujrzenia tej sceny.
-Bawimy sie.- odparł Igła, poprawiając krawat
-A w co sie bawicie?
-W "Taniec z gwiazdami"- rzucił któryś z tyłu. Nie dostrzegłam kto, ale chyba był to Wojtek Włodarczyk.
   W odpowiedzi pokiwałam głową, siadając na korytarzowym parapecie tak, aby w razie czego im nie przeszkadzać.
-Igła, jestem z tobą!- wydarł się Dziku, ubrany w... niebieskie prześcieradło jak mniemam imitujące sukienke.
Takim oto sposobem spośród 12 chłopaków wyjawiły sie pary: Dziku (dz.)+ Igła ; Zibi (dz.) + Winiar ;Jarosz + Kurek (dz.) ; Zuomek (dz.)+ Wojtek; Wiśnia+ Kosa(dz.) ; Zati+ Kłosu( dz.); Fabian+ Konar (dz.)
Po chwili do  nas dołączył też spóźniony Piotrek Nowakowski.
-Sory, wolnego prześcieradła szukałem.- wytłumaczył się szybko
-Piter, stary... nie masz pary- ale ten Zibi to ma rymy
-Ale, ale jak to...?- smutny podreptał pod okno i usiadł obok mnie. Wcieliłam się w rol dobrej przyjaciółki i zaczęłam go pocieszać.
-Nie przejmuj się. Niby dla najlepszego zbrakło partnera,ale za to możesz się na nich zemścić.
-Niby jak?- popatrzył na mnie dociekliwie nasz środkowy. W ogóle.... uwielbiam go. Zdecydowanie najbardziej zaprzyjaźniłam się właśnie z Piotrkiem.
-Zajmujemy miejsca honorowe, więc możemy wszystko- chytrze się uśmiechnęłam.
Po kilku minutach ogłosiłam chłopakom, że jesteśmy w programie "Gwiazdy tańczą na drodze". Co prawda nie byliśmy na drodze, ale korytarzowej podłodze dużo bliżej do drogi niż do lodu, jak powinno być w oryginale.Chociaż parapet a końcu holu nie wyróżniał się za bardzo i nie pasował do koncepcji, to i ta wepchnęłam nas jako jurorów do wielkiego show a w jego skład wchodzili Paweł Zagumny, Cichy i ja.
   Występ zaczęła para z numerem 13 (7+6)|. Zapowiedział ich wspaniały i bezstronny el Capitano. Świetnie wcielił się w rolę, mówiąc do kilku zawodników ze sztabu.
-A teraz pora na pierwszą parę tej nocy!- był wieczór, ale przemilczałam- Pierwszy duet to dwie niesamowite osobowości: ich średnia wzrostu wynosi 201,5 cm, ich średnia waga 95kg,  a średni poziom IQ wacha się pomiędzy 2-5 stopni. Zapraszamy parę z numerem 13... Jakub Jarosz i Balbina Kurek!- po usłyszeniu imienia Kurka wszyscy padli.
-Balbina? Serio- z tego wszystkiego aż spadłam na podłogę.
-Nie podoba ci się?
-Jest bardzo ładne. Pasuje do ciebie- kpiłam z niego, wywołując jeszcze większe rozbawienie.
-Wątpisz w moją kobiecość??- kobiecym krokiem ala Anja Rubik na wybiegu szedł w stronę stolika sędziowskiego.
-Odejdź transwestyto! Zabierzcie go de mnie! On jest jakiś homo!
-Homo- niewiadomo- zakończył Winiar, a impreza trwała dalej.


________________________________________________________________
Nareszcie sie wzięłam i jest.! ;D Nie chodze do szkoły, więc dałam rade nareszcie wziąć sie za to.
Nieustannie prosimy o KOMENTARZE.  No i to by było chyba na tyle.
Tak więc Buźki ;* ~`Ikaa.

poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 20.

Dni mijały... ble, ble, ble. Nic ciekawego się nie działo i na nic ciekawego się nie zapowiadało. Chociaż nie... Pierwsze dwa sparingi z Serbią za pasem!
 Kiedy chłopaki uświadomili sobie, że już za tydzień pierwsze mecze, co prawda z Serbami, ale nie wolno przecież lekceważyć żadnego przeciwnika, to w drużynie rozpoczął się nie mały raban. Wszyscy chodzili jak w zegarku, co jest nieprawdopodobne, suchar gonił suchara, a chłopaki 3/4 dnia spędzali na hali. A jeżeli oni mieli trening, to ja też go miałam jako kadrowa fizjoterapeutka, co jeszcze bardziej mi się nie podobało...
 Wreszcie wyruszyliśmy wesołym. biało- czerwonym  autobusem do Milicza.
- Będę brał Cię. W aucie.- zaśpiewał Bartman, wymachując rytmicznie głową, kiedy już od dobrej godziny siedzieliśmy w fotelach pojazdu.
- Mnie?- zdziwiła się Aśka, śmiejąc się przy tym głośno.
- Cie!- wydarli się wszyscy, na co Andrea, Andrea i jeszcze kilka osób ze sztabu odwrócili się. Jarząbek newet popukał w czoło! Nie dziwię mu się, ani trochę.
 Od tego momentu przez godzinę, nieustannie w repertuarze wesołego autobusu gościło disco polo. Myślałam, że Anastasi pęknie ze złości, kiedy po raz 4 z rzędu leciał Weekend i słynna piosenka o dziewczynie, która dla niego tańczy. W końcu nie wytrzymał i założył słuchawki, a do tego wyjął z plecaka książkę. Tak, załamujemy tego człowieka. Zdecydowanie.
 Zalokowanie w hotelu, przygotowanie do turnieju, treningi, pogubione skarpetki... W skrócie: harówa i ogólny rozpierdolnik.

 ***

Szliśmy korytarzem, kierując się do autokaru, którym mieliśmy dotrzeć na halę. Pierwszy sparing za pasem. Mimo wszystko chyba zdenerwowanie chłopaków trochę z nich uszło, a jego miejsce zajęła wola walki i determinacja. Chcieli to wygrać. Pokazać, że o Igrzyskach Olimpijskich powinniśmy zapomnieć i puścić je w niepamięć. Liczyła się zbliżająca się Liga Światowa, a na chwile obecną pokonanie Reprezentantów z Serbii  było możliwością pokazania, ile tak naprawdę znaczą. Ile wylali potu, ile razy padali ze zmęczenia, ile razy cierpieli z bólu, ile miłości wkładają w ten sport. bo w końcu siatkówka jest sportem miłości.
- Lena, wieesz...- nieśmiało zaczął Andrzej, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Możliwe.- ucięłam, dając mu znak, że do cholery jasnej nie jestem jasnowidzem!
- Inaczej. Chciałabyś się ze mną umówić?- stanął przede mną, zakłopotany, dwumetrowy, kurewsko przystojny mężczyzna, który oznajmia mi, że chce się ze mną spotkać. Zawał na miejscu? Jak najbardziej, dlaczego nie?
- Noo...- zaczęłam nieskładnie.
-Dobra, wiesz. Nie było pytania, wygłupiłem się. Jak zawsze.- podrapał się po karku, oczami błądząc po całym, o dziwo pustym, korytarzu.
- Nie wygłupiłeś się wcale. Jeżeli wygracie te mecze, to się z tobą umówię.- odpowiedziałam nadzwyczaj pewnie. Znam go już dosyć dobrze, więc automatycznie na zewnątrz zaczynają się ujawniać te moje 'złe' cechy.
-Wątpisz w to?- szeroko się uśmiechnął, podchodząc bliżej.
- Jakżebym śmiała- szybkim ruchem cmoknęłam go w policzek, po czym wyminęłam i poszłam dalej. Miałam wrażenie, że ktoś to widział... ale kto to teraz wie?

 Po pierwszym meczu Igła, Winiar i Zibi- królowie imprez, postanowili zorganizować małą- tylko z nazwy, imprezę.
- Jak niby? Przecież jutro gramy?- popukał się w czoło Dziku.
- No to po sparingach! Wszystkich, jak tu zebrani we wtorek widzę w Spale! Tylko dziewczynki, elegant, please. Nasz Kołcz i prezes będą.- chłopaki mu zawtórowali, a Aśka zbiła Igłe butelką, mówiąc, że " ja zawsze wyglądam elegancko, cymbale". Ona chyba nigdy się nie zmieni.

***

- To co? Kiedy i gdzie?- gdy tylko mieliśmy chwilkę czasu,  Andrzej podszedł do mnie, niezwykle zadowolony.
- Jutro, na drugim meczu z Serbią o 18.00.- odpowiedziałam mu, wytykając język. Taka jestem zła!
- Wtedy nie mogę- puścił mi oczko, szeroko się przy tym uśmiechając.-Zobaczysz, już jutro wszystko się wyjaśni.
- Najpierw musicie wygrać.
-Wątpisz?
-Skądże.

No i niestety, drugi mecz padł łupem Reprezentacji przeciwników. Niby nasza ' randka' miałaby się odbyć po dwóch wygranych, ale to był tylko pretekst.Po pierwsze: kurewsko chce się z nim umówić! Po  drugie: powinien się wtedy zająć meczami, a nie randkowaniem. Po trzecie: ciekawa byłam, czy nie rzuca słów na wiatr. Czy naprawdę mu zależy na tym spotkaniu. I zależało. Sobotni mecz, kiedy grał jak szalony, w swoim świetnym stylu, był tego największym dowodem.
 Podeszłam więc do niego, kiedy zasmucony rozciągał się po grze.
- Jutro, tu, w Miliczu. O 18.00.
 I tyle mnie było.

- Jak ty wyglądasz?! - od progu MOJEGO  pokoju, powitała mnie przyjaciółka.
- Aż tak źle? Wiedziałam, za bardzo się stroje.- usiadłam, załamując ręce. Zdecydowanie za bardzo się tym wszystkim przejęłam.
- Słońce, wyglądasz przepięknie. Zazdroszczę temu szczęściarzowi- podeszła i przytuliła mnie, jak tylko ona potrafi. Taka przyjaciółka, to skarb.

-Wyglądasz, łoo..- delikatnym całusem w policzek, przywiatałam się z Andrzejem.
-Ty też całkiem łoo.
- Dziękuję. To gdzie idziemy?- wyszliśmy  z budynku, nadal się uśmiechając.
-Kawałek dalej jest świetna knajpka. Porywam Cię- delikatnie chwycił mnie za rękę, ciągnąc za sobą.
- Idę z własnej woli. To nie jest porwanie.- zaśmiałam się jak mała dziewczynka.
- Mniejsza.
Dotarliśmy do niewielkiej kawiarenki, za to całkiem przytulnej. Usiedliśmy nieco na uboczu, na przeciw siebie, cały czas na siebie spoglądając ukradkiem. Jak szczeniaki z gimnazjum na pierwszej randce.
Czas mijał nieubłaganie, nawet się nie spostrzegliśmy, a byliśmy już pod moimi drzwiami. No coż, szczęślwi czasu nie liczą.
- No to dobranoc- powiedział, cały czas stojąc w tym samym miejscu, naprzeciwko mnie.
-Dobranoc- stałam oparta o drzwi, jak kretynka czekając na Bóg jeden wie co.
- Na mnie już pora- delikatnie się przybliżył, a ja zatapiałam się w jego spojrzeniu. Całą odpływałam na inny świat.
- Rozumiem- odpowiedziałam , zmniejszając odległość między nami do minimum, poprzez mało delikatne przyciągnięcie go do siebie za czarną koszulę. Wreszcie stało się coś, co prawdopodobnie było nieuniknione.
Poczułam delikatny pocałunek na swoich ustach, ale nie przerwałam tego. Wręcz przeciwnie. Oddałam pocałunki, bardziej namiętnie. Chwila trwałaby wiecznie, gdybym nagle nie poczuła pod sobą podłogi.
- No ja wiedziałam! Byłam tego pewna! Młoda panno, co ty sobie wyobrażasz? Migiem do pokoju! A ty, mój drogi już dzisiaj zrobiłeś wystarczająco.- pomogli mi wstać, po czym pojebana Aśka zamknęła mnie w pokoju, a sama wyszła na korytarz. Przyznaję się, podsłuchiwałam. " Brawo Wronka! Szkoda tylko, że tak długo się zbierałeś. Chyba nasza Lenka ma drugiego adoratora. Wcale nie gorszego."     ___________________________________________________________________________
 Witam wszystkich!
I się żegnam!
Powiem tylko tyle:
1. przepraszam, znowu nie dotrzymany termin.
2. następny NA 100% w weekend ( pewnie w sobote)
3. jeżeli w-f-istka, każe ci jechać na zawody w nogę, a nie masz korków: nie zgadzaj się.! Byłam, przeżyłam. Nie pojade nigdy więcej.
Pozdrawiam, zachęcam do komentowania i zapraszam na
http://nie-moge-przegrac.blogspot.com/
bo to zajebisty blog.!

Rozdział by ~Ann.;*











poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 19.

-Ale ja i tak wole sernik!- idąc na śniadanie do stołówki, przekrzykiwaliśmy się, na przemian chichrając. Po spędzeniu nocy w jednym łóżku z Andrzejem, nasze relacje się polepszyły... ale jak mogły się polepszyć, skoro znaliśmy się od 24 godzin.?!
- O czym ty do mnie rozmawiasz w ogóle... Szarlotka, mmm...- rozmarzył się mój... łóżkowy współokator? No, coś w tym guście.
- Nie, nie, nie! Sernik przebija szarlotke sto razy!
-Tak, tak. Rozumiemy. Cały ośrodek rozumie! Ty wolisz sernik, a Endrju woli szarlotke. I wszyscy są very happy- idący obok nas Karol z Zatim delikatnie mówiąc się zdenerwowali. W sumie, to mogli być zazdrośni... Taa, chyba o Wrone. Sory Kłosu, ale nie moja wina, że Paweł w nocy kopie!

Perspektywa Asi,
6 maja 2013

-Zbyszeek!!!- krzyknęłam tak głośno, aż miałam wrażenie że tynk w pokoju się skruszył.
-To nie ja!- zdyszany wbiegł do pokoju, zapewne chcąc uprzedzić moją wypowiedź, której prawdopodobnie się spodziewał, a której nie zdążyłam powiedzieć, gdyż powiedział coś, co kompletnie było nie w temacie... Ale debil.
-  Co? Nie o to mi chodzi, ale wiem, że rozpierdoliłeś mi IPod'a. Zapamiętaj sobie: nie znasz dnia, ani godziny- pogroziłam mu palcem, mrużąc groźnie oczy.
- Ale to nie jaa! To był Pit!
-Tak, na pewno. Ale nie o tym. Bo wiesz... idę się dzisiaj przejść i nie wiem co założyć, a Leny się nie zapytam, bo mi znowu kiecke wciśnie- skrzywiłam się na samą myśl tego pamiętnego poniedziałku sprzed dwóch tygodni, kiedy to łaziłam w przykrótkiej spódnicy, bo Lena mnie zaszantażowała. Właśnie, jeszcze nie oddała mi moich słodyczy! Zabije.
-Sama się idziesz przejść?- dociekliwie uniósł jedną brew, robiąc tempą minę. Chociaż nie, nie zrobił żadnej miny.On zawsze tak wygląda.
-Idę ja i mój chłopak- Ksawery. Ach tak, gdzie moje maniery- uderzyłam się w głowę.- Zbyszku, poznaj mojego chłopaka. Ksawery, to jest Zbyszek- wskazałam na powietrze obok mnie.- No, skoro teraz już się wszyscy znamy, to powiedz mi, w co mam się ubrać.

2 godziny i 17 minut później.

-Weź wypierdalaj z tego pokoju i nie pokazuj się na oczy ani mnie, ani Ksaweremu, bo obije Ci morde!- wywaliłam za drzwi Bartmana, który zachęcał mnie do ubrania wysokich szpilek i króciutkiej sukienki. Na modzie to on się nie zna za grosz. Bynajmniej ubiór, który preferuje przeznaczony jest dla osób innej klasy społecznej, tudzież dla pań,  które z kolei pracują na autostradach i pod latarnią... If you know, what  I mean.

1 godzinę i 24 minuty później.


- To co będziemy robić?- zapytałam, krocząc obok Michała Kubiaka  ramie w ramie. No, może bardziej ramie w łokieć, ale nie wchodźmy w szczegóły.
- No, idziemy pozwiedzać Spałę- uśmiechnął się przyjaźnie. Był jakiś taki spięty, co było do niego nie podobne.
- No to w drogę!
Po 10 minutach byliśmy już w lesie. Ogólnie, to cały czas byliśmy w lesie, ale teraz byliśmy w lesie bardziej, niż zwykle. W każdym bądź razie, przeszliśmy przez leśną dróżkę i dotarliśmy nad jakąś rzeczkę, albo zalew. Wszystko jedno.
-Ładnie tu- rozglądałam się po okolicy, podziwiając piękny widok przed nami. Dawno nie byłam w takim miejscu, a chyba właśnie tego było mi potrzeba. Ciszy i spokoju...
-To prawda. Co dzisiaj nagadałaś Zychowi? Chodził jakiś taki nieogarnięty.
- On zawsze tak się zachowuje, geniuszu.  Plus sto za spostrzegawczość, panie Kubiak.
- Czy ty coś sugerujesz?- uśmiechnął się zabawnie unosząc brew.Kiedyś nawet próbował mnie tego nauczyć, a skończyło się rozciętym łukiem brwiowym. Cały czas mnie boli.
-Nie, no skądże.- odparłam z uśmiechem.
- Ja i tak wiem, że chciałaś mnie obrazić, ty larwo wredna.- szturchnął mnie w ramie.
-Dziku, nie prowokuj mnie- zmrużyłam oczy, grożąc przy tym palcem.
- Przecież ja nic nie robię!
W taki oto sposób na przekomarzaniu się, siedząc, spędziliśmy godzinę. Później stwierdziliśmy, że nie ma sensu siedzieć na tyłkach, skoro jest taka ładna pogoda i wyruszyliśmy w dalszą drogę.
 Szliśmy brzegiem jeziorko- zalewu, żartując, śmiejąc się i mile spędzając czas w swoim towarzystwie.
Zresztą, my zawsze spędzaliśmy razem czas miło.Między nami wytworzyła się taka przyjacielska więź. Stał się dla mnie kimś ważnym, ale nie wiedziałam w którym tego słowa znaczeniu. Lubiłam go i w ogóle, ale z drugiej strony często się ze sobą nie zgadzaliśmy. Znowu z trzeciej strony, miałam do niego... słabość. Aż wstyd się przyznać. Jedyne, co mogłam powiedzieć, to że w tym momencie jest mi potrzebny. Nie tylko po to, aby zemścić się na Zibim, za tego IPod'a.

Trzeba być podobnym, aby się zrozumieć
i innym, aby się pokochać.
 
- Michał, patrz, drzewo!- krzyknęłam niespodziewanie, wskazując na niewielkie jeszcze drzewo.
-Aśka, jesteśmy w lesie, tutaj jest pełno drzew.- z politowaniem kręcił głową. No tak, widać, że z biologii to on był cienki.
-Taak, ale to jest dąb- wolno i wyraźnie, tłumaczyłam o co mi chodzi. Chyba zaczął coś kumać, ale nie jestem pewna.- Jezu, ciemnoto. Chodź bliżej- pociągnęłam  go za rękę w kierunku owej rośliny.-Patrz, to jest dąb. A jaki jest owoc dębu? No?- powoli, bez pośpiechu naprowadzałam go na prawidłową odpowiedź., której nie usłyszałam, ponieważ postanowił odpowiedzieć mi używając facepalma.
 Wskazałam na żołędzie, a potem rzuciłam się na niego, tym samym go przewracając. Siebie też, ale to nie jest ważne.
- Wariatko, co ty  robisz!?- roześmiał się radośnie.
-Poszedłeś, jak dzik w żołędzie- wybuchnęłam śmiechem, przekręcając się na drugi bok. Szybko jednak zorientowałam się, że Kubiak szykuje zemstę, dlatego zerwałam się na równe nogi, uciekając w głąb lasu.
Miałam kilko sekund wyprzedzenia, więc podbiegłam do najlepszego drzewa, i wspięłam się na nie. Nie wiem, jak mi się to udało. Nie robiłam tego od bardzo dawna.
- Teraz spróbuj mnie złapać!- wykrzyknęłam przez śmiech, z trudem łapiąc oddech. Nie dla mnie takie maratony.
   Bez słowa zaczął wspinać się na moje dzrewo.
-Nie Miisieek! Spadaj  z tąd! To jest moje drzewo! Znajdź se inne! Dzikuu! Idź do lasu!
-Jesteśmy w lesie, geniuszu- nie dość, że wszedł na moje drzewo, to jeszcze usiadł na mojej gałęzi. Szczyt chamstwa i prostactwa.
  Usiadł blisko mnie, bardzo blisko mnie. Za blisko.Jesteśmy wysoko. Nad ziemią. Jezu, nie ma powietrza, świat się kręci. Zrzygam się!!!
-Ja z tąd spadam, nara!- szybko zeskoczyłam z drzewa, a zaraz po mnie to samo zrobił Michał. Odetchnęłam głęboko i od razu chęć puszczenia pawia mi przeszła.  Zmartwiony Kubiak już chciał dzwonić na pogotowie, już wzywał Wszystkich Świętych i panikował. Przywołałam go do porządku, po czym usiedliśmy sobie pod drzewkiem, rozmawiając.
 Zbierając się, Misiek strasznie się ociągał, a że nie chciał mnie słuchać, to poszłam przodem. Odwróciłam się i zauważyłam że  stoi obok tej biednej rośliny i coś jej robi. Nie wiem co, nie zapytałam się nawet, kiedy do mnie dołączył. Po prostu nie chciałam wiedzieć. Może to i lepiej.
  Wracając tą samą drogą, przypadkowo dotknęliśmy się dłońmi, na co ja od razu zareagowałam palpitacją serca i wieelkim, czerwonym burakiem! Co się do cholery ze mną dzieje?

_______________________________________________________________________

Cóż, jak zwykle spóźnione (...) ale pewnie już się do tego przyzwyczaiłyście.
Powiem tak, dzieje się, oj dzieje. A co się będzie dziać?! Na to trzeba jeszcze trochę poczekać. Ale spokojnie, nie będę pisała 1000 rozdziiałów z każdym najmniejszym szczegółem. Nie chcę Was zanudzać. Daltego właśnie pojawiają się tylko co ciekawsze akcje. Odpowiada Wam to?;P

Baraże z Bułgarią.!!!
“Mam nadzieję że kibice sprawią Bułgarom małe piekło”
Piotrze, ja to nawet ognisko przed TV rozpale, żebyście tylko wygrali i żeby Bułgaria dostała to, na co zasłużyła.!! 
ZAPRASZAMY TUTAJ: 
nie-moge-przegrac.blogspot.com
 pozdrawiam i do zobaczenia w środę!~Ann.;*
 





niedziela, 15 września 2013

Rozdział 18.

-Nie śpimy młodzieży! Piękny dzionek się zapowiada: słoneczko świeci, ptaszki śpiewają.... a mnie Ziomek wypierdolił z pokoju.- o godzinie 06:48:12 do naszego pokoju wbił Igłą. Był głośny, nawet bardzo.
   Kilka sekund później leżał już na mnie i Kubiaku, jako, że  spaliśmy w jednym łóżku.
-Jasne Krzysiu, poleż z nami. Przecież w dwójkę mieliśmy za dużo miejsca.- jednym ruchem nogi zrobił tak zwane "Z buta wjeżdżam" na Igle, który po chwili leżał na podłodze. Fakt, może było nam ciasno w dwie osoby na jednoosobowym łóżku, ale nie narzekam na towarzystwo...
-Idź do Bartmana- wymamrotałam w poduszkę.
-Zbysio okupuje łazienkę.
- To masz całe łóżko tylko dla siebie- w moje ślady poszedł Kubiak, układając się na moich plecach. Zrzuciłabym go, ale w końcu jestem u niego...
Perspektywa Leny,
07:21
-Jeezu.! Kłosu, siedź wreszcie cicho!- od dobrych kilku minut było słychać jakieś szemranie, chuchanie, nie wiem co. W każdy bądź razie było głośno, a chciałam spać.
-To nie ja. Zati?- odpowiedział,  nawet nie otwierając oczu.
-Śpie- wymamrotał z sąsiedniego łóżka.
-To co to jest?- Zdziwiona szybko otworzyłam oczy i podniosłam się na łokciach. Na podłodze było ciało.- Jezusie kochany! Trójca Święta i Wszyscy Święci.! Co to ma być?- czuje się źle z tym, że piszczałam, ale widziałam czyjeś nogi koło mojego łózka! Toż to nieboszczyk, zapewne!
-Co się tak drzesz?- z łóżka łaskawie wyszedł Karol.- Jezzusie.!- jak szybko wyszedł, to jeszcze szybciej na nie wrócił, chowając się z kołdrze po same uszy. Tchórz.
- Co za litanie tu odmawiacie? O. Cześć.- zdezorientowana i przestraszona jeszcze raz wyjrzałam z łóżka. w końcu ktoś tu musi robić za faceta...
-Andrzej Wrona? 
- Tak się teraz wita współlokatora? A propo, nie wygodną mamy tą podłogę. Taak mnie plecy nakurwiają.!

Perspektywa Asi
07:39
( 56 minut po brutalnej pobudzce)
-Zibi, wywalaj z tej łazienki!- kolejny raz wydarłam się, uderzając w drzwi łazienki. Sory, ale siedział tam co najmniej godzinę...
- Jeszcze... 10 minut?- odkrzyknął.
-Boże, trzymaj mnie, albo daj kamień!
-Spokojnie, przyzwyczaisz się- Dziku wyściubił nos zza laptopa.- Po tylu latach nauczyłem sobie organizować czas.

Perspektywa Leny
Stołówka
-Za godzinę idziemy do konferencyjnej, na oficjalne zapoznanie- poinformował mnie Karol, wchodząc do stołówki. Szłam z moimi współlokatorami (...)  przez całą drogę. Nie wiedziałam co i jak, więc wolałam się trzymać swoich, żeby nie narobić sobie siary. Proste.
 Usiedliśmy przy jednym, wielkim stoliku. W zasadzie to złączonych kilku, ale wyglądały jak jeden i tego się trzymajmy.Nie było jeszcze nikogo, to se zajęłam najlepsze miejscówki. A co! Siedziałam pomiędzy Karolem, a Andrzejem. 
Po 10 minutach przyszli wszyscy. Ja szczególnie wypatrywałam mojej przyjaciółki- Aśki, która to, weszła z Kubiakiem. Usiadła obok Piotrka, a koło niej Michał. Czyli na przeciwko mnie. Wiedziałam, że kto rano wstaje, to mu Pan Bóg dobrą miejscówkę daje.
- A gdzie Zbysio?- zapytał Igła, siedzący obok Dzika.
-Pindrzy się.- odparła.
-Jeszcze?- ze zdziwienia otworzył szeroko oczy.
- Powiedzmy... Siedział chyba z godzinę, czyli jeszcze pół i wyszedłby, ale Aśka się wkurwiła i zdjęła drzwi- wzruszył ramionami zadowolony Michał.
- Co zrobiłaś?- wydarłam się tym razem ja. Nigdy nie przyzwyczaję się do jej nieprzewidywalności.
- No się wkurwiłam i poszłam na dół do pana Henia z kotłowni i sobie... ekhem... pożyczyłam od niego śrubokręt no i mu drzwi odkręciłam. Potem Misiek pomógł mi je założyć i oboje się szybko ogarnęliśmy i jesteśmy! A! No i jak już skończyliśmy, to z powrotem zdjęliśmy drzwi- roześmiała się, podobnie jak cała reprezentacja. Ze mną włącznie.
- No to pjona, młoda!
-Moja krew!
-Osstra!
 No coment.

Po 15 minutach wróciliśmy do pokoi, żeby się przebrać. Ja, z moją skręconą kostką... no cóż, we wszystkim wyglądałam fatalnie. Ale co poradzisz? Założyłam ubrania i poszłam po Aśke.
 Akurat spotkałyśmy się, kiedy wychodziła z pokoju. Mój Boże...
- Hej! to idziemy, tak?- zapytała z uśmiechem.
-Nie? W co ty się dziewczyno ubrałaś?- popatrzyłam na jej strój. W sumie, to nie wyglądała źle, ale nie na pierwszy dzień w nowej pracy!
- Co Ci się znowu nie podoba?- zaczęła się denerwować.- Przecież zawsze tak się ubieram!
- No właśnie. Wyglądasz jak worek. Nic dziwnego, że cały czas jesteś sama.
- Odpierdol się od mojej samotności, okej?- zeszliśmy na drażliwy temat...- Lepiej byś mi powiedziała, w co mam się ubrać, a nie robisz mi wyrzuty.-Zaleta Aśki? Nigdy się nie obraża. Da Ci w mordę albo zbeszta, ale nigdy się nie obrazi. Chociaż,nie wiadomo, nikt jeszcze nie zranił ją na tyle, żeby sobie z tym nie poradziła.
 Tak więc, przerywając szopkę na środku korytarza, weszłyśmy do pokoju i zabrałyśmy się za unormalnianie wyglądu Skowrońskiej. Po długich sprzeczkach, setkach przekleństw i zadrapanej mojej lewej ręce... w końcu udało mi się ją przekupić. Dotarłyśmy na miejsce, a ja zadowolona, parzyłam na efekty mojej pracy. Kosztowało mnie to dwie Milki i Twix'a, ale czego się nie robi dla przyjaciół!
 Czas na zapoznanie z zespołem...

Perspektywa Aśki,
wieczór

- Jezu!- zmiędziłam.
-Wystarczy Zbyszek- uśmiechnął się przyjaźnie. Po akcji z łazienką, przestraszył się mnie i uznał, że jestem niepoczytalna, i przestał do mnie startować. Dobrze. I tak nie miał szans.
-Weź zgaś światło!
-Nie ma szans.
- No idźże!
- Ni ma głupich na tej wiosce!
- Jak to nie? Ty jesteś.
-Nie przeginaj smarkulo.
-Wypierdek mamuta.
-Kapeć.
-Dresiara.
-Cymbał.
 Misiek wstał z łózka i zgasił światło. Nawet tego nie zauważyłam. Po chwili znów położył się obok mnie i objął w pasie... Przecież jest dopiero maj. Noce są zimne...
-Dobranoc Zibi- powiedziałam. Szczerze, to nawet nie chowam urazy do niego. Całkiem fajny z niego kumpel.
-Dobranoc Aśka. Dobranoc Michał.
-Dobranoc- odpowiedział mu głos zza mojego ucha. Aż się wzdrygnęłam.- Dobranoc, Mała- szepnął mi do ucha.
-Dobranoc, Miśku- uśmiechnęłam się nikle i czekałam, aż przyjdzie Morfeusz i pójdziemy do jego krainy na jakieś dobre balety.

Perspektywa Leny,
w tym samym czasie.

- Ja nie śpie z Zatorskim! -wydarłam się po raz setny.- Bez obrazy Pawełku, ale nie chce mieć przejebane u Darii!?
-To zostaje nam tylko jedno wyjście...- odpowiedział Andrzej. Awww... jaki on jest przystojny.*.*

____________________________________________________________________
Witam Miśki.!
Jest późno. Za późno. Powinnam już spać. A nie śpię.
Ale dobra.... szkoła jest dla leszczy.;D
Ja, jak zwykle spóźniona z rozdziałem, za co serdecznie Was przepraaszam! Ale.! jest info:
Począwszy od tego tygodnia, wpisy będą pojawiać się w środy( ewentualnie coś koło tego.;P) i w weekendy.! takie się hojne zrobiłyśmy.;D
Pewnie nie wiecie, ale zaraz się dowiecie, że ZNÓW zmieniłyśmy bohaterów... Sorki.;D Ale 2.! Pojawiła się postać, która może, ale nie musi namieszać... Także polecam zapoznanie się z nowymi mordkami.;D
 To co? Zapraszam do komentowania, bo coś Was mało ostatnio...;(
Czytasz- komentujesz- motywujesz.;D
ZAPRASZAM TU:
bo kocham tą historie.;D
 Tyle na dzisiaj, do zobaczenia w środę.!
Buźki, Skarby.!
~Ann

niedziela, 8 września 2013

Rozdział 17

-Jak to ich nie ma?!- zdziwił sie Wiśniewski.
-Normalnie pokój pusty. Korytarz tak samo.
-Pewnie poszli a spacer...- Łukasz przeciągnął się leniwie na łóżku.
-Napewno nie. Nie ma deski Leny czyli musiała sie na tyle wurzyć, że pojechała się odstresować. Tylko gdzie?- panikowałam, łażąc w te i z powrotem.
-Jak mogła gdziekolwiek jechać, skoro nie zna okolicy?- inteligencja Bartmana jest wprost niewyobrażalna.
-Właśnie w tym problem. A Kłos pewnie poszedł jej szukać.

 ***
3 godzin później.
Godzina 23:06
-Jest, idą!- z lasku wyłonili sie kulejąca Lena, Karol, Możdżonek, Bartman, Kurek i Jarosz. Poszukiwania trwające 2 godziny i 37 minut, okazały sie efektowne.
-Lena, debilu! Gdzie ty byłaś? Nic ci sie nie stało? Boże, masz zakaz jazdy na desce!!!- wstrząsałam przyjaciółką na zmiane ją przytulając.
-Przestań. Musiałam się uspokoić a Karo poszedł mnie szukać i jak mnie znalazł, to dogadaliśmy się, ale żadne nie widziało gdzie jesteśmy... A noga aż tak nie boli.- tłumaczyła się wszystkim zebranym.
-No trzymajcie mnie!..- złapałam sie za głowe
-Dobra! Zgrupowanie zaczęliśmy z grubej rury, ale teraz, młodzieży do łóżek!- Igła rozganiał wszystkich do swoich pokoi.
-Właśnie Aśka i tu mamy problem...- zaczęła niepewnie przyjaciółka, kuśtykając obok mnie.
-Jaki?- westchnęłam, zrezygnowana.
-Bo jak wiesz w pokoju są dwa łóżka... ale okazało się, że z nami mieszka jeszcze Paweł. I tu jest problem ze spaniem...- tlumaczył się Kłos.
-O nie, nie, nie! Ja ze szwagrem spać nie bę-dę.! Daria, jak sie dowie , a dowie sie napewnio, zabije mnie na miejscu!
-No ja przecież z mężem przyjaciółki spała nie będę. - Zawtórowała mi Lena.
-No to wy śpijcie razem- wskazałam na chłopaków.
-O nie! ja mam żonę! Co ona mi zrobi, jak sie dowie, że śpie z chłpakiem! Wsiądzie nawet na rower, przyjedzie i zajebie mnie łopatą!- lamentował Zatorski, zamaszyście gestykulując rękoma.
-No to mamy problem.
   Pół drogi zeszło nam na kłótni o łóżka.
-Mam dość! Są chętni przygarnąć mnie do pokoju na okres pobytu w ośrodku jakiś tyczkarzy czy innych pajaców.?!- krzyknęłam do grupki siatkarzy, którzy to, stali na środku korytasza zawzięcie o czymś dyskutując.
-Bejbe, dla ciebie zawsze znajdzie sie u mnie miejsce.- położył mi ręke w talii, przysuwając się do mnie jeszcze bliżej. O ile jest to możliwe...
-Są jacyś inni chętni?-rozejrzałam się po towarzystwie , jednocześnie strzepując ręke Zibiego.
-No wiesz...- zaczął Kubiak myslicielskim tonem. Bałam pewna, że powie takie 'laska, nikt cie tu nie zna. Czego ty się spodziewasz?'
-Dobra dzięki. Zapamiętam to sobie. Jeszcze zapłaczecie!- zrobiłam focha z przytupem i odwróciłam sie na pięcie, chcąc udać sie do 'swojego' pokoju. Może ten dywan nie będzie aż taki zły?
-Czekaj!- szybkim ruchem znalazłam się tuż obok Dzika, który to, jak sie okazało, przywrłocił mnie na poprzednie miejsce-Zaczynając od 'no wiesz' chciałem powiedzieć, że możesz zamieszkać ze mną i ...
-Ze mną- wtrącił zacieszając Zbyszek.
Reszta towarzystwa udała sie do pokoju, twierdząc, że ' to nie ich sprawa' i 'tera to tylko śpią ze sobą'
-No to juz wole ten dywanik. Dobranoc.- odwrłociłam sie, znów chcąc odejść. I znów Michał wrócił mnie, pociągając za ręke.
-No nie wygłupiaj się! Przecież nie bedziesz z nim spać!
-Już sama jego obecność przyprawia mnie o niekontroloiwane soi ciśnienia.
-Co ja ci takiego zrobiłem?- delikatnie wkurzony Zbyszek dociekał prawdy na jego temat.
-Wystarczy, że jesteś. Dobra! To tak...niech mi żaden nie próbuje włazić do łazienki, grzebać w rzeczach albo dotykać telefonu ! Bo wykastruje! A... no i ile mamy łóżek.? - zdałam sobie sprawe z najważniejszego.
-No dwa , tak że śpisz z którymś z nas...-Bartman dał próbke sojej inteligencji, której żadko używa.- Ja cię bardz chętnie przygarne.
-Śpie z Miśkiem! Ty erotomanie niewyżyty!

1godzine później
pokój Zbychiała
-Wypierdalaj Bartman, bo ci tak zajebe, że ci piłka w dupe wejdzie! - rękoma waliłam w dzrzwi łazienki.


30min później:
-Dobranoc Michał
-Dobranoc Asia.
-Dobranoc Bartman. Niech ci sie śnią same koszmary.
-Dobranoc. Śnij o mnie.




__________________________________________
Hej. ;**
Tak wiem że troche po czasie, ale jest 17.! xDD
No to dobijamy do 4000 wyświetleń. ;D Rozdział krótszy no ale...

Zapraszam tutaj :http://nie-moge-przegrac.blogspot.com/ Bo KOCHAM tego bloga.! <3
Nieustannie zachęcam do komentowania, obserwowania i wogóle. ;D
Narazie Miśki. ;*

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział 16.

Szybkim krokiem pojawił się pomiędzy mną, a Leną z flirciarskim uśmieszkiem na twarzy, przez który chciałam puścić pawia, i objął nas obie ramionami.
-Skąd w naszej Spale, wzięły się takie piękne niewiasty.?-rzucił uwieszając się na nas.
-Nie wiesz skąd się biorą dzieci?-teatralnie przyłożyłam rękę do ust, robiąc idiotyczną minę.
-A może zapoznasz mnie z tą niebanalną sztuką?- poruszał brwiami w gejowski sposób. Jak dla mnie...
-Spieprzaj Bartman.Jesteś pociągający, jak spłuczka od klozetu- jak szybko rękę położył, tak szybko ją zrzuciłam i zrobiłam krok w stronę szczerzącego się Michała.- Hej Misiek- przywitaliśmy się, wywołując spekulacje wśród obecnych siatkarzy,  na temat mojego pojawienia się.
-Aśka.! A co ty tutaj robisz?
-Jestem Dziku, jestem.-poklepałam go po policzku.
-No, ale co nic nie mówiłaś.!?
-Dziku, wyluzuj. Może kiedyś się dowiesz-przytuliłam się do niego, by móc oglądać przedstawienie.
-Zbigniew Bartman- przedstawił się kierując w stronę przyjaciółki dłoń.
-Lena Kowalska.
-To, Leno, powiedz, co ty tutaj robisz?-zagadnął, prawie na niej się opierając.
-Dowiesz się w swoim czasie.
 Lena delikatnie zdjęła rękę Zibiego i, robiąc dwa, szybkie kroki w lewo, znalazła się przy Kłosie.Ten bez żadnych zbędnych pytań, czy komentarzy, pełnoprawnie przygarnął ją do siebie. Przecież są przyjaciółmi.... Z tego, co wiem.
-Co to za libacje na środku korytarza?-do naszego małego kółeczka, doszła reszta siatkarzy, a Ignaczak od razu podchwycił temat. Rozglądając się po nowo zebranych zatrzymał się na mnie myśląc nad czymś intensywnie.- O.! Toż to, nasza weselno- Miśkowa koleżanka-Asia.! Dziewczyno! Kubiak dopiero do Spały na dobre dotarł , a ty już do niego.? No co ta miłość robi z człowiekiem- na jego słowa machnęłam ręką ignorując debilne zaczepki. A może oni na serio myślą, że ja i Kubiak... no, ten teges... jesteśmy razem?
-Igła, staruszku, co tam u Ciebie? Jak po weselu? Strasznie głowa bolała?- uścisnęłam się z ni na powitanie. Może to dziwne, ale w jeden wieczór zdążyłam go aż tak polubić. Co ten alkohol potrafi zdziałać.
-Nie było aż tak źle. A to, jak mniemam twoja własność?- wskazał na speszoną Kowalską.
-Ach, tak! To jest moja przyjaciółka-Lena... Lenka, chodź do mnie- przywołałam ją ręką, na co po chwili zjawiła się obok mnie.- Znajdę ci lepszą partię, niż Bartman- najpierw wskazałam palcem na chłopaków z reprezentacji, a potem pokazałam palcem na Zbyszka.- No więc tak: kryteria: wysoki, przystojny blondyn. Cechy Twojego potencjalnego  ideału są w tym momencie zbyt niedokładne. Każdy tutaj jest wysoki i przystojny! Ale blondynów mało... poczekaj. Piotr, do mnie! Aaałła!

   Z perspektywy Leny, korytarz

-Dziewczyno, nie rób wiochy! Przepraszam za nią, robi z siebie debila, bo rodzice jej nie kochali.
 -Nasza dalsza konwersacja nie ma najmniejszego sensu merytorycznego albowiem egzystujesz w zbyt płytkim brodziku intelektualnym, a twoja elokwencja nie jest adekwatna do mojej erudycji - co koliduje z moimi imperatywami- zrobiłam focha z przytupem  i wróciłąm na swoje wcześniejsze miejsce.
- Lena, miło mi-Zignorowałam głupotę Aśki i zapoznałam się ze wszystkimi, ale nadal nie zdradziłam tej słodkiej tajemnicy, po co tutaj jesteśmy.Ale jestm tajemnicza!
 -Karolu, a kim dla ciebie jest ta oto niewiasta, którą cały czas obejmujesz?- zagaił Możdżonek.
- No wiesz, Lena to moja...
- Jak to kto? Toż to jego dziewczyna zapewne!- przerwał mu Igła.- Przecież już na tych nieszczęsnych zaślubinach- tutaj spojrzał na Zatorskiego z miną "Po co?tylko będziesz żałował!", popukał się w czoło i kontynuował,wzdychając ciężko.- Była między nimi chemia. Co nie, Ziomek?
-Jak nie, jak tak!- przytaknął mu przyjaciel.
-No to dzwonci po paparazzi! Mamy hot newsy prosto ze Spały!- Winiar "robił zadyme".
-Też widziałeś, że nasza Pani Krysia i Pan Henio Z KOTŁOWNI* się...  lubią?- entuzjastycznie zareagował Jarosz.
-Nie, baranie!- stojący obok niego Bartosz Ka. "nastawił" przyjaciela, dość bolesnym, zapewne, uderzeniem w potylice.- Tutaj chodzi o tą slitaśną czwórkę.- pauza- Ale serio?! Pani Krysia? Jak to w ogóle możliwe? No nie, a ja obstawiałem, że wreszcie Pan Stasiu ją wyrwie!
-Właśnie, Bambino. Wyskakuj z kasy!- Pit wyciągnął rękę, aby po chwili dzierżyć w niej banknot 100 złotowy.
-Siurak. tempa dzido! Przecież to było pewne, że Stasiek przegra! ile lat jestem w Spale, tyle lat do niej smali cholewki ( buja się w niej- przyp. autora). A pan Henio  Z KOTŁOWNI*... młodszy, przystojniejszy, GORĘTSZY... Normalnie wy beze mnie, to jak Hugo w Dolinie Paproci!
-Igła, spokojnie- nadzwyczaj spokojny Grzegorz Kosok doprowadzał kolege do normalnego zachowania.-Znamy już historię bezgranicznej miłości Kubiaczków, a teraz chętnie usłyszelibyśmy Waszą piękną zapewne, opowieść- zwrócił się do nas.
-No więc my nie...- zaczęłam, chcąc im wytłumaczyć, że ja i ten osobnik, w którego ramionach się znajduję... Okej, wygląda to dosyć jednoznacznie, ale bazujmy na pozorach!
-O tym później, Okej?- Przerwał mi Kłos, zajmując się lepszymi tematami, czyli " jak to Lenka wygląda, kiedy rano wstaje". Wspólny temat z Aśką. Nie wtrącałam się.
 Następnie przez kolejne 10 minut wysłuchiwałam jak zwykle zjebanych tekstów Aśki, i nie mniej porąbanych siatkarzy, którzy ubzdurali sobie, że zaprowadzą nas na piętro, gdzie mamy zamieszkać. I tak oto nie miałam się jak wyżyć na Karolu.
Idiota, stroi sobie jakieś wcale nie śmieszne żarty. Co za paranoja. W trójką weszliśmy do pokoju, jak się później okazało- dwuosobowego.
-Kłosu! Kurwa!- zaczęłam litanię krzyków i przekleństw.
-Kurwa? Jak fajna to pozdrów- jak miała w swoim zwyczaju, wcięła się moja przyjaciółka. Przemilczałam.
- Powaliło cię? Klepki ci się poprzestawiały? Mózg ci się skurczył, czy może wypadł?- kontynuowałam.
- Jak może wypaść coś, czego nigdy nie było? Ja obstawiałabym, że albo rodzice kołysali go w betoniarce, albo pierdolnął z kołyski, jak był mały- znów całkowice nie potrzebnie odezwała się dolewając oliwy do ognia.
Tym razem nie wytrzymałam.
- Wyjdź i nie wracaj! Do odwołania!-wskazałam na drzwi, co by przypadkiem nie mogła ich znaleźć.
-Dobrze,  nie złość się już - zacieszała w najlepsze.
- I co się tak szczerzysz, jak szczerbaty do sucharów?
-Oj nie denerwuj się tak, bo ci żyłka n pęknie.- stojąc przy drzwiach wskazała miejsce  domniemanej żyły, która ponoć znajdowała się na szyi. No nie, przecież nie mam tam nic! Czekaj... Mój Boże!
- Wypierdalaj stąd!- rzuciłam w nią butem. Wyszła, po chwili wychylając głowę zza drzwi.
- Karolku, jak coś to znasz numer na pogotowie?- rzuciłam drugim butem, ale zdążyła się schować.
- Co ci do tego łba przyszło, żeby wygadywać takie rzeczy?
- Przecież nic takiego nie powiedziałem.
-Jak to kurwa nic? "Jak wstaje, to ma włosy we wszystkie strony". A jakie mam mieć? Mam wstawać o północy i czesać włosy?
-Okej, przepraszam. Nie złość się-  jakoś tak mnie uspokoil, po prostu. Byłam zła i nie jestem. Magia.
- Dobra, a teraz mów, jak to ma wyglądać? Nas troje w jednym pokoju, a łóżka tylko dwa...
- No bo...
-Bo?
-W zasadzie to...
-Mówże.!
-No bo nas będzie czworo, bo narazie nie ma wolnych pokoi nigdzie.
- Jak to czworo?
- Jeszcze Zator...
-No nie! Kłosu, nawet sobie tak nie żartuj!- złapałam się za głowę, wyrażając, jak bardzo się tym przejęłam.
-Sorry, ale to nie moja wina, że w ostatniej chwili sobie jacyś tyczkarze przyjechali, czy coś. A może rzeźnicy?
 Zmęczona jego głupimi gadkami, szybko podbiegłam do walizki, wyciągnęłam z niej deskę i mówiąc tylko krótkie " idę się uspokoić" wyszłam na dwór, zakładając kaptur od bluzy i okulary na nos.
Wyszłam przed ośrodek, a potem pojechałam przed siebie.

Perspektywa Aśki, korytarz

 Hmm...75, 75, 75... Jest.! Bez pukania wpakowałam sie do pokoju moich ulubionych zawodnikóu, gdzie znajdowało się o kilka osób za dużo.W Zbychiałowym pokoju siedziało  10 chłopa zacięcie o kimś nieobecnym  plotkując. If you know, what i mean.
-Aśka! Siadaj! Co cię do nas sprowadza?- usiadła obok Nowakowskiego i rozmawiającego do mnie Możdżonka.
- Rozejrzeć się trochę chciałam. A  w "moim" pokoju odbywa się teraz sprzeczka małżeńska. Zati, uważaj.
-Kłócą się?- zdziwiony Bartman zadał pytanieretoryczne, ponieważ chwilkę wcześniej sama stwierdziłam ten fakt.
-Nie, bardzo głośno rozmawiają. Jasne, że kłócą. Bo nie wiem, czy wiecie, ale oni wcale nie są parą.
-No nie! To mamy tylko jedną nową parę w Spale?- zdziwiony Winiar podbierał paluszki od Kosoka.
-Nie ma żadnej nowej pary- podkreślił Dziku.
-Jak to nie?- Bartman, człowieku, czy ty serio jesteś aż taki tempy?
-Normalnie. Ja wcale nie jestem z Michałem, my tylko się przyjaźnimy...- gęsto się tłumaczyłam, chcąc zakończyć sprawę definitywnie.
-Szkoda, przesłodko ze sobą wyglądaliście- milczący dotychczas Igła wtrącił swoją słitaśną uwagę.
-No ba! Przecież Asia to prześliczna dziewczyna jest!- zawyrokował Kubiak. Panie Michale, nie zgadzam się z Pana opinią!
-A Michał to taki słodki Misiek!- wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-To co robimy?- znudzony Kurek przeglądał profil na "Nasa Klasa".
-Karty?
-Nieeee...
-TV?
-Nieeee...Tak!
-Tak?
-Nieeee...
- Butelka?
- Tak!- nie odezwałam się nawet raz. Reprezentanci sami wymyślali zajęcia. Ciekawie tu u nich jest, nie powiem.
-To ja kręcę pierwszy?-wyrwał się Wiśniewski. Padło na Jarosza.
-Kubo, prawda, czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
-Uuu.! Ossstroo!- krzyczęli wszyscy, co wywołało u mnie atak śmiechu.
-Więc...Wyjdź na korytarz i przed pokojem trenera wykrzycz: "I love Polish Disco!".
-Co? Dlaczego akurat disko?- zdziwiona zadałam kluczowe pytanie.
-Bo Anastasi nienawidzi naszego disco polo.- wytłumaczył mi Piotrek.
-Już idę!- wybiegł z pokoju, a za nim wszyscy. Stanął na drugim końcu korytarz, wydarł się na cały głos, i najszybciej, jak tylko mógł uciekał do pierwszego, lepszeg pokoju, chowając się przed wkurwionym Andreą. Ten tylko poświergolił coś po włósku, chłopaki znający język coś u odpowiedzieli i wszyscy wrócili do gry.
 W siódmej kolejce padł na mnie.Pytanie ze strony Bartmana.
-Kogo najbardziej z nas lubisz?- wypiął się dumnie zacierając ręce.
- Napewno nie ciebie- prychnęłam.
-Nie pytam się kogo nie lubisz, a kogo lubisz najbardziej. Maksymalnie trzy osoby.
-To jest pytanie z haczykiem, ale dobra. Nie sugerujcie moją decyzją, ponieważ słabo was znam i mój wybór to wynik obserwacji. Głównie na boisku.
- No gadaj wreszcie!-pospieszał mnie Kurek.
-Poczekaj! Włączę kamerę... Już, mów- Igła, and his camera everywhere.
-To będzie tak: Dziku, Igła, Piter. Ale wszystkich was lubię!
-No i to jest prawidłowa odpowiedź, od dzisiaj masz u mnie specjalne przywileje, jako mój sojusznik!- krzyczał Krzysiek. Zauważyłam jeszcze uśmiechy pozostałych "wyróżnionych".
-A tak w ogóle, co tak cicho tam jest?- zdziwiony Wiśniewski zmarszczył brwi pokazując na drzwi.
-Nie wiem, sprawdzę- powiedziałam na odchodne.
***
-Chłopaki, nie ma ich!

________________________________________________________________________________

Oto jestem i ja!;* Kochane, z tego rozdziału miałam być tak cholernie dumna, taka zadowolona.... A tu nwm nic. Jakoś tak coś mi nie gra, chociaż pisałam zgodnie z wcześniejszymi założeniami! I jeszcze jakby tego było mało, moja klawiatura mnie wku... denerwuje.xD Wgl się nie chce mnie słuchać.!;/
Ale pisałam na spontana.! Nie było całego rozdzialiku ułożonego w zeszyciku, niee.!;D
czuję, że dorastam.;)
A teraz pozdrawiam wszyyyystkie czytelniczki i  zapraszam TUUU:
Ponieważ dziewczyna pisze świeeetnie.!  Obie kochamy tego bloga.! 
Tyle dzisiaj ode mnie, następny pojawi się jeszcze przed tym chol.... okropnym rozpoczęciem roku szkolnego.;D
Buźki~Ann
P.S. Krócej niż ostatnio, ale chciałam zakończyć wielkim zaskoczeniem.!;P


piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 15.

Pątek. :
     Po całym osiedlu rozległ się krzyk mój i Aśki. Cóż poradzić nie widziałyśmy się poad tydzień.
-Lena, nie ruszaj się, dzwonie po karetke!- do przedpokoju wpadł Karol trzymając  ręce telefon. -Ooo.
-Taak. - spojrzałam na niego z politowaniem. - Karol to jest moja przyjaciółka Aśka, Aśka to jest Karol.
-Miło mi- podał jej ręke, którą o chwili uścisnęła.
-Mi również.


Sobota :
Wstałam rano i jak zawsze powędrowałam się ubrać, a potem do kuchni. Zrobiłam talerz wiosennych kanapek. Takich mini kanapeczek, co często są na różnych sztywnych przyjęciach. Specjalnie dla Karola, bo jak zauważyłam on je tylko takie małe. Dziwak , ale cóż poradzić.
   Zawołałam go raz, drugi, a nawet poszłam go obudzić, ale go nie było, zapewne znowu polazł"na basen" albo "do kolegi" czy chociażby "do sklepu". Jasne, wracamy do starych nawyków, panie Kłos.

***
-To gdzie byłeś tym razem.?
-Na zakupach.
-Fajnie, a co.? Okradli cie.?
-Nie dlaczego.? - spojrzł na mnie zdezorientowany.
-Bo nie masz żadnych zakupów. - patrzyłam na niego jak na debila. Choć nie, ja tak patrze na niego cały czas, a teraz poziom jego głupoty wzrósł o 72%, a moja mina wyraża "are you fucking kidding me?" połączone z "fuck yea". Brawo, idziemy o poziom wyżej. A może nawet dwa?- Dobra , siadaj.- palcem nakazałam mu usiąść przy stole. Podałam mu talerz ze śniadaniem i zaczęłam monolog. - Masz mnie za aż tak głupią? Przez te dwa tygodnie zdążyłam sie zorientować że na basen wychodzisz bez stroju ani ręcznika, pobiegać w jeansach a na spacer bierzesz kluczy do samochodu. Widzisz, jako blondynka jednak nie jestem aż tak tempa. Ale skoro nie chcesz mi powiedzieć, że jedziesz do dziewczyny, albo gdzieś indziej to najwyraźniej nie mogę cie nazywać swoim przyjacielem., bo mi nie ufasz i nie mówisz prawdy.
-Aleee... - przerwałam mu.
- Oczywiście wiem, że pozwoliłeś mi ze sobą mieszkać i załatwiłeś prace, za co jestem co bardzo wdzięczna, ale to nie ma prawa bytu. Nie przejmuj się, jutro pojadę do Spały i nie będę miała czasu żeby z kimkolwiek pogadać. Spoko, nie będziesz musiał się spowiadać.- powiedziałam co chciałam i odwróciłam się w stronę wyjścia.


*2 godziny później:
-Mogę?-w drzwiach stał skruszony Karol  miną zbitego psa. Był ewidentnie przybity.
-Jeżeli musisz.- na stolik odłożyłam IPoda i zmieniają pozycje siedzenia, zrobiłam miejsce dla gościa. Posłusznie usiadł naprzeciwko mnie. - Słucham.
-Po pierwsze: znamy sie naprawde krótko, ale ja już moge nazywać cie swoją przyjaciółką. Po drugie nie okłamywałem cię celowo, zrobiłem to z obawy jak zareagujesz, ale o tym później. Po trzecie: z całą tą pracą i mieszkaniem to był przypadek, zrządzenie losu, a nawet fart, bo dzięki temu bardzo cię polubiłem. A po czwarte i ostatnie: mam nadzieje , że od razu "nas" nie skreślisz...- zakończył  swój monolog i spoglądał na mnie niepewnie, z nutką nadziei.
-Ale nadal nie wiem dlaczego nie mówiłeś prawdy.- spostrzegłam. Cała ta sprawa to niby taka układanka, a ten powód to jej najważniejsza część.  Bez  niego nie ułożysz wszystkiego na swoje miejsce.
-Ah, tak. Ale musisz się tam ze mną wybrać, bez tego ani rusz!
-Prowadź!


*Kolejna godzina


-Gdzie my jesteśmy?
-To tutaj przebywałem przez cały czas, gdy nie było mnie w domu.- spojrzałam na budynek z szyldem na czele, na którym było napisane " Fundacja Mariusza Wlazłego"
-Ale jak to?- zdezorientowana patrzyłam w jego oczy.
-Po prostu. Chciałaś wiedzieć, gdzie wychodze więc prosze.
-Przepraszam.- odpowiedziałam skruszona po czym bez żadnych zbędnych ceregieli przytuliłam Karola.Wydawał sie lekko zaskoczony moim odważnym zachowaniem. W końcu poznał mnie raczej z tej cichej strony.


Środa:
-Idziemy na lody? Podobno w Bełchatowie są przepyszne. - rozmarzyłam się. Codzienna dawka cukru jeszcze nie została sporzyta, więc trzeba to było szybko nadrobić. Dzień bez słodyczy to dzień stracony.
-Nie chce mi się- aby podkreślić to jak bardzo jej sie nie chce , jeszcze bardziej rozłożyła się na Kłosowej kanapie.
-Chodź.!- pociągnełam ją tak by wstała, ale ona jak jakaś pijawka przyssała się do sofy.
-Nie ide!
-Idziesz.
-Nie!- naszym cyrkom nie byłoby końca, bo żadna by sie nie poddała.
-Karol!!!- obie, w tym samym czasie krzyknęłyśmy imię gospodarza, na co on głośno się roześmiał.

***
-Dwa czekoladowe i jeden śmietankowy- Kłos jak przystało na prawdziwego dżentelmena, zamówił dla wszystkich lody, które po chwili konsumowaliśmy, zwiedzając obcy dla mnie Bełchatów. Śmiejąc się i rozmawiając zauważyłam, że ta dwójka świetnie sie dogaduje. Coś wprost niesamowitego, niekiedy nie wiedziałam o czym mowa, a chwilami myślałam nawet, że są parą. Ale jak to? Lena by mi nie powiedziała?

*Niedziela, godzina 15:00
-Daleko jeszcze?
-Jęknęłam po półtorej godziny jazdy i prawie godzinnym staniu w korku.
-Aśka, ty weź mnie nawet nie denerwuj- warknął Karol prowadzący swoje kochane "Renault" (reno) i odbierając cukierki z torby leżącej na podszybiu.Siedząca obok niego juz od jakiegoś 10min nie mogła się uspokoić. Wierciła się, kręciła, ćwiczyła gimnastykę akrobatyczną i dalej sobie znaleźć miejsca nie mogła.
-Co się tak kręcisz, jak komar w końskiej dupie?- poirytowana, postanowiłam zadać kluczowe pytanie.
-Cukierek mi zginął- wkurzona dalej prowadziła śledztwo, a winny Kłos, pozbył się dowodów zbrodni, wyrzucając papierki przez okno. Mandat powinien być!

*Niedziela godzina 16:04
Welcome to Spała!- zadowolony z faktu, że wreszcie dojechaliśmy Karol, zaciągnął się świeży powietrzem.
-Ta, ta, ta. Ruszyc tyłki bo chce mi się spać- co prawda cieszyłam się z faktu, że jestem w raju dla każdego kibica siatkówki, i że to tutaj spędze najbliższe miesiące, ale sory! Chciało mi się spać.
    Już od wejścia do budynku , dało się wyczuć obecność siatkarzy. A raczej usłyszeć....
-Bo kiedy ja mówię, że zajmuje , to znaczy, że to jako pierwszy mam prawo zarywać!- wrzeszczał Kurek.
-Ale ona i tak by cię nie chciała. Nawet mnie nie chciała, a to jest zjawisko niespotykane!- gęsto tłumaczył się Zibi.
-Ta? Bo cały czas patrzyła się na mnie?
-Chłopaki spokój. Ona gapiła się na Kurka, a ty Zibi- Kubiak wskazał na przyjaciela-miej choć trochę honoru i nie zarywaj do dziewczyny kumpla.
-Dobra dupa nie jest zła!
-Jasne, jasne. A od kiedy ty wolisz blondynki? Oświeć mnie- Kurek nie dawał za wygraną. Akurat doszli do miejsca skąd mieli świetny widok na nas, męczących się z panią recepcjonistką. Kurek się zdziwił, Misiek biegł do mnie przywitać się, a Bartmanowi aż się oczy zaświeciły.
-Od kiedy ujżałem anioła- kierował sie ku recepcji.


___________________________________________
Hej.! ;*
Najdłuższa przerwa w histori za nami. Przepraszam.
Od tego rozdziału coraz więcej Kubiaka. Wiem, że czekacie. ;DD Więcej pisane z perspektywy Aśki. Mam nadzieje, że sie podoba.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.! xDD
I to by było chyba na tyle ode mnie.
Buźki.;* ~`Ikaa.
P.S.:Zmieniłyśmy zdjęcia głównych bohaterek,  dlatego zapraszamy odwiedzić zakładkę "Bohaterowie"

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 14

     Przechadzaliśmy się pięknymi, kwitnącymi alejkami kieleckiego parku rozmawiając jak starzy, dobrzy znajomi. Aż dziwne, że można z facetem pogadać tak normalnie, po przyjacielsku. Ale jednak z pewnym ograniczeniem- widzimy się drugi raz.! Denerwowała mnie jednak nadmierna liczba ludzi, którzy aktualnie krzątali się pod nogami jak jakieś robaki...
    W każdym razie tego sportu miała zdecydowanie dosyć i zasugerowałam żebyśmy usiedli na jakiejś ławeczce.
-Gdzie niby?- Michał rozglądał się wokół, wypatrując miejsca spoczynku. No tak tyle ludzi , a nogi bolą! Trzeba (być nimi) usiąść i siedzieć, żeby inni (my) stali!
-Chodź, może dalej jest coś wolnego.
   Grzecznie podążałam za nim, ale do czasu. Po zrobieniu jakiś dwóch km , no może mniej, miałam w głębokim poważaniu to gdzie usiądę. Dla mnie nie było żadnej różnicy czy będzie to ławka czy na przykład trawa.
-Pierdole, nie ide!- niczym pięciolatka stanęłam w miejscu z założonymi rękami.
-Nie rób cyrków... tam jest ławka.Chodź- tupnęłam nóżką, głęboko westchnęłam i poszłam za Kubiakiem.
Poszliśmy do małej ławeczki. Pełen full wypas: ładna, nowa, z oparciem! I koszem na śmieci! Ale coś mi nie pasowało. Dlaczego akurat nikt tu nie siedzi, skoro ona jest fajniejsza od pozostałych?
-Michał...-zaczęłam domyślając się, co jest z nią nie tak. Była za czysta...
-Co?
-Nie sia...-usiadł.- daj!
-Bo? Zobacz jaką miejscówke wychaczyłem.- dumny jak paw rozglądał się wokół, a ja jedynie zaczęłam się śmiać.
-No faktycznie: daleko od ludzi, fajna, nowy model, świeżo pomalowana...- w mgnieniu oka zerwał się z siedzenia, wydając z siebie bliżej nie określony odgłos.
-No nie.! A ja założyłem tę bluze.!
-Nowa.?
-Nie. Wyprana w "Perwolu".
   Po 10min użalania się nad sobą ruszyliśmy  drogę powrotną.Wybraliśmy ścieżkę teoretycznie mniej zaludnioną.Ta decyzja okazała się jedną , wielką klęską. Niedaleko postawiona była mała scena, a nad nią skandowały ludzie. Podeszliśmy bliżej.
-... dlatego będę startował na prezydenta! Nie pozwólmy PO zwyciężyć!To oni na czele z Tuskiem doprowadzili do kryzysu tego państwa. Naszej Polski! Bo liczy się Prawo i Sprawiedliwość...
*Lena:
Od rana stresowałam się niemiłosiernie. Wchodząc do sali nr.26, ręce mi drżały, a powietrza nagle zabrakło. Cóż się dziwić: biologia?- nie dzięki, rozszerzona?- nie skorzystam, a biolożka?- zachowaj Panie Boże.!
***
Zadowolona weszłam do mieszkania.
-I jak?- zapytał Karol z kuchni pichcąc coś do jedzenia.
-Zdałam!
-No to gratulacje. -przytulił mnie.
-Dzięki. A teraz gadaj.!
-Co gadaj.?
-No co to za praca.
-Aaa...-uderzył się w głowę.- No bo wiesz. Kojarzysz Sokala? Sokal- nasz lekarz, poszukuje kogoś do pomocy. Wcale mu się nie dziwię, wyleczyć tylu chłopa...- rozgadał się, ale widząc moje spojrzenie pod tytułem "do rzeczy" przeszedł do konkretów.- Lekarza. I tu pojawia się oferta pracy dla Aśki. Jeśli tylko zechce, oczywiście.
-Na pewno. Ale kontynuuj.
-Ale co?
-No mów, co ze mną!
-A tak.! Ty jesteś masarzyską, tak?
-Tak, od dzisiaj- uśmiechnęłam się.
-Akurat reprezentacyjny masarzysta ma urlop tacierzyński.
-Jaki?-zrobiłam wielkie oczy.
-No został ojcem, po raz siódmy, a swoją drogą ma już szóstkę, z czego każde uwielbia siatkówkę. Pewnie po ojcu. Najstarszy chłopak już chyba nawet gra i to podobno bardzo dobrze. Przecież jeden chłop nam całą reprezentacje spłodzi!!!
-Karol!- przywróciłam go na ziemie.
-Hmm?
-Nie skończyłeś tematu z pracą...-przypomniałam wzdychając zrezygnowana.
-A tak, przepraszam. To co ty na to?
-Jestem na tak!- podziękowałam, pogadaliśmy i szybko zadzwoniłam do Skowrońskiej . Po 2 minutach już planowałyśmy co trzeba zabrać do Spały.

Środa:
-Ubierz się.
-Sam się ubierz- rzuciłam do Karola zmieniając kanały w TV.
-Nie drocz się, tylko ubieraj. Idziemy uczcić koniec studiów, nową pracę i początek sezonu.
     Po 15 minutach wyszłam z pokoju do wystrojonego jak na Boże Narodzenie Kłosa.
-Coś ty na sb założyła?- złapał się za głowę.
-Ubrania?
-Przecież ty nie możesz tak iść!
-A niby w co ja mam się ubrać.?!
   Odpowiedzi nie usłyszałam.
   Zrezygnowany Karol kręcąc głową udał się do mojej szafy.
   Po 20 minutach, wywalonej na podłogę 5 parze dresów, jakiś 7 t-shirtów i zbędnych komentarzach stylisty, co do mojego "nędznego" stylu, z hukiem wyleciał za drzwi. Zapowiedziałam mu że za godzinę wyjdę i zamknęłam się w pokoju. Z szafy wyjęłam dawno nie zakładaną sukienkę...
Godzinę później:
-E,  ty! Stylisto za dyche! - zawołałam Karola- mogę tak iść? Nie narobię ci wstydu.?
-E no, tak to byś mogła chodzić codziennie.



___________________________________________
Ello.! ;D Po długiej przerwie powróciłam.!
Zapraszam do obserwowania i komentowania.! Bardzo, bardzo, bardzo chce podziękować Aśce za nominacje do The Versatile Blogger. ;* 
Buźki. ~`Ikaa. ;*

PS. Dzisiaj urodziny obchodzi nasz Karol.! Sto lat.! <3 ;* xD

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 13.

Ostentacyjnie podniósł się z łóżka i zwrócił w kierunku drzwi. Po chwili ciszy znów ponowiłam pytanie.
-Jaką pracę?
-Nie powiem Ci dzisiaj... Na pewno Wam się spodoba.
-Ta, już ja to widz: ty załatwiasz mi i Aśce robotę. Ymhym... Jako kto niby? Dziewczyny od wycierania piłek, czy podawania wody?-zaironizowałam.
-Niee! Nic z tych rzeczy!
-Więc...?
-Nie powiem Ci nic!
-Karol, no!-momentalnie doskoczyłam do niego.
-Karol, co?- drażnił mnie, starając jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi.
-Gadaj, bo....- zaczęłam mu grozić rękom.Jednak jakoś zabrakło mi argumentów, którymi mogłabym go przekonać do mówienia.
 Na niego wcale nie robiło to wrażenia, bo najwyraźniej uznał to za arcyśmieszne i śmiał się jak...śmiał się głośno.
-Bo co?-zbliżał się coraz bardziej, wręcz niebezpiecznie.Co on do cholery wyprawia!?-Pobijesz mnie?-jasne, nabijaj się.W odpowiedzi na pytanie prychnęłam mu prosto w twarz.
- A myślisz, że byłabym zdolna?
-Się okarze.-i wyszedł z pokoju.


 Aśka:

W pośpiechu ubrałam się, co chwila zerkając na zegarek. Przez tą gadułę o mało co, a spóźniłabym się na spotkanie. Niczym sprinterka wybiegłam z domu i wpadłam do kafejki.
-Cześć, sorki za spóźnienie.- wykrztusiłam pomiędzy ciężkimi oddechami.
-Hej, nie ma za co. Rozumiem, lata swoje masz, kondycja już nie ta...- Kubiak rozmowę zaczął od chamskiego dogryzania.
-Gdzie jakie lata? Ja, jestem młodsza od Ciebie! I lepiej się mojej kondycji nie czepiaj, bo to nie ja jestem sportowcem....
-Ty jesteś Panią Doktor. A to nie znaczy, że zero sportu... Powiem więcej!- podniósł do góry palec, wywalając przy okazji wazonik z żółtymi tulipanami.Poprawił go szybko i obejmując taktykę "może  nikt nie zauważył" przez nas obojga, dalej kontynuował monolog.-Jako lekarz sportowy, powinnaś być aktywna fizycznie!
-Okej, to ja zaczynam aktywniej uprawiać sport, a z tej okazji idziemy na spacer.
-Spacerowanie to nie sport.
- Od czegoś trzeba zacząć.
  Po szybkim wypiciu kawy udaliśmy się w stronę paku, w którym, o dziwo, był tabun ludzi. To naprawdę niespotykane, bo prawie nigdy nie ma tutaj ludzi. A tu jak na złość. Ludzi, co nie miara, nawet nie ma gdzie usiąść. Co to, Kaczyński przyjechał, czy jak?
__________________________________________________________________________

Hejj.!
Rozdział taki nijaki, ale w moim magicznym zielonym zeszycie z ślicznym pieskiem, który zwie się Kevin (pozdr. dla Kajuś;*), zabrakło rozdziałów.!!! I to niby nie powinno być jakąś przyczyną, z powodu której spóźniamy się o tydzień, ale byłyśmy na wiśniach...ahh.;(
 Także tego ten... do zobaczenia wkrótce.! Termin posta bliżej nieokreślony...!
Buźki;*
~Ann (znowu)
:*

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 12.

Z pudełka, w którym znajdowało się kolejne- mniejsze, wyjął parę nowiutkich "Najeczek". Wszystko ładnie, pięknie, tylko wielkość tego obuwia mówiła sama za siebie: troszkę za małe. Karol dzierżył w swych dłoniach wyglądające na damskie buty o numerze 39.
-Chyba przyszły Ci buty- zakpiłam z niego, starając się opanować śmiech. Z resztą z marnym skutkiem.
-Chyba nie mi. Ja noszę MĘSKIE 46, a nie jakieś nędzne 39. I w dodatku te wyglądają jak babskie...
-Oj przesadzasz. Na pewno w środku jest paragon. Odeślesz i po problemie.-skierowałam się w jego stronę i odebrałam pudełko, w którym rzeczywiście znajdował się papierek.
-No i jest! Czekaj... Karolina Kłos?-leżałam ze śmiechu na kuchennych płytkach, a kłos zabrał mi paragon, żeby po chwili pójść w moje ślady i tarzać się po podłodze.
-Ale im się kawał udał.
-Nie śmieszny...
-Nie, wcale- znowu zaczęłam się brechtać.
-Wiesz ile czasu minie, zanim odeślę paczkę, ona dojdzie, pewnie poleży kilka tygodnie w stercie innych zwrotów, a potem ktoś łaskawie naprawi swój błąd i dopiero wyśle znowu do Warszawy, a mnie wtedy nie będzie, no bo przecież Spała, zgrupowanie...
-Jaki to jest rozmiar?- zadając pytanie przerwałam monolog kolegi.
-39, a co?
-Jeżeli chcesz, to odkupię je od Ciebie, a Ty sobie kupisz nowe, jak większość naszego społeczeństwa. W sklepie.
-Okej, ale pójdziesz ze mną- zgodziłam się i uregulowałam rachunek z Karolem.
      Po obiedzie udaliśmy się do centrum na zakupy... Znudzona patrzyłam, jak niezdecydowany pan Kłos, przymierza po raz trzeci, tą samą parę butów.Później to on się nudził, kiedy to weszliśmy do sklepu z ubraniami, a ja przebierałam w fatałaszkach...
   Wychodząc z galerii natchnęło go i zachciał o mu się obejrzeć jakąś nową superprodukcję z Jonym Deepem, więc wyciągnął mnie do kina.
   Zmęczona wpadłam do domu i przypomniałam sobie, że przecież Aśka miała dzisiaj zostać panią doktor.
   W ekspresowym tempie dorwałam się do telefonu i wykręciłam znajomy numer.
-Na prawdę w porę sobie o mnie przypomniałaś- prychnęła na dzień dobry.
-Nie marudź! Jak egzamin? Opowiadaj.
-Zdałam.
-I to tyle? Nic więcej?
-Tyle. Sorry, ale nie mam teraz za bardzo czasu...
-Co, na randkę się wybierasz?-wymyśliłam na poczekaniu.
-Od razu randka. Po prostu idziemy na kawę pogadać...
-"My"? To z kim ty idziesz?
-Eee... z nikim takim.
- Mów cholero, bo nie ręczę za siebie!- krzyknęłam  do słuchawki.
-Z Michałem.
-Z kim? Jakim Michałem?
-Kubiakiem.- nastała chwila ciszy, a zaraz potem wybuchłam śmiechem.
-Kubiakiem?
-Wpadł przy okazji, przejazdem...-tak przejazdem. A on akurat przypadkiem wiedział, że dzisiaj miała wracać z Wrocławia do domu. Taki zbieg okoliczności.
-Do Kielc? To z kąd on niby jechał, że przejeżdżał  koło centrum Kielc?- zapytałam podejrzliwie. Scherlock Holmes wkracza do akcji.
-Ze Spały....- mruknęła niechętnie.
-Czekaj, urwał się ze zgrupowanie?
-Nie "urwał". Wisz, że Ci, którzy skończyli sezon wcześniej, mieli jeździć tam na kilka dni w tygodniu, żeby nie mieć zbyt długich przerw w treningach- tak, tak. A ci. co skończyli niedawno sezon, mięli dwa tygodnie wolnego. Z tąd miesiąc miodowy Zatorskich, wakacje Winiara i wolne Kłosa. Swoją ścieżką, dlaczego Karol nigdzie nie pojechał?
- No i jemu tak zupełnie po drodze było jechać przez Kielce do Jastrzębia? W dodatku na jedną, głupią kawę?
- Lena, daj spokój i nie doszukuj się podtekstów, bo takowych nie ma! Okej, idę, bo się spóźnię, a tego obie byśmy nie chciały, prawda?
-Prawda. Zepnij dupę i go poderwij!
- A idź ty w ch...- nie zdążyła dokończyć, bo zakończyłam połączenie czerwoną słuchawką.
      Podeszłam do biurka i odłożyłam telefon, kiedy  do pokoju wpadł Karol robiąc "wejście smoka".
-A co tutaj tak głośno?- rzucił się na moje łóżko, rozkładając się przy tym jakby wcale nie miało 2m x 90cm, na skutek czego walnął głową w jego  "zagłówek".
-Aśka idzie na randkę z Twoim kolegą- sprzedałam mu gorącego newsa, siadając w fotelu niedaleko Karola.
-Z moim? A któż to taki?
- Kubiak.
-Jak to Kubiak? Przecież on siedzi w Spale.
-Podobnież dzisiaj ostatni dzień i wolne.
- Niee- prychnął.- Dzisiaj jeszcze trenują, a dopiero od jutra mają wolne.
- Czyli, że się urwał ze spały? Wiedziałam, a ta doktor od siedmiu boleści mnie okłamała!
-Czyli zdała egzamin?
-Zdała.
- A ty kiedy masz?
- Jutro o 10.00.- westchnęłam głośno. Wcale nie chciałam tam iść, bo kto normalny sam z siebie chce iść do najgorszej żylety na uczelni i odpowiadać z rozszerzonej biologii?
-Więc mam dla Ciebie motywację. Jak zdasz, to znajdę Ci pracę. Twojej przyjaciółce też.- cwaniacko się uśmiechnął.
- Jaką znowu prace?
______________________________________________________________________________

Oto jestem.!!!
Mamy tysiaka, mamy tysiaka.!!
Okej,co do rozdziału, to: przepraszam? Tak, to idealne słowo. To co jest tam na górze ani nie jest śmieszne, nie da się tego czytać i w dodatku wymyśliłam sobie kilka faktów. Mniejsza z tym.
Jest Was coraz więcej i więcej, z czego się obie niezmiernie cieszymy, ale liczba komentarzy wcale nie rośnie.! I to jest jedyna prośba do Was: czytasz= komentujesz.
A, zapomniałabym: chcecie, żeby spotkanie Michała i Aśki było opisane? Bo ja wiem , że jest ich na razie mało, bardzo mało, ale to się zmieni, już całkiem niedługo.
Także tego... Pozdrowienia z zimnego świętokrzyskiego.!
Buźki;*
~Ann


niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 11.

-... Czy wolisz filmy science-fiction , czy może horrory, albo dramaty? - odetchnęłam z ulgą, od razu się uśmiechając.
-Wszystko, ale dzisiaj... dramat?- wyczekując podniosłam brew. W odpowiedzi dostałam przytaknięcie głową.
   Po obejrzeniu filmu usiedliśmy jeszcze na kanapie i rozmawialiśmy.
-Czy ta szatynka w czarnej sukience, co tańczyła z Dzikiem to twoja przyjaciółka?- zapytał w końcu, bo jak to facet musiał wiedzieć o kogo chodzi, a z moich wyjaśnień chyba niewiele rozumiał.
-Tak. Asia Skowrońska, jutro zostanie panią doktor, mam nadzieję.- zaśmiałam się na samo wspomnienie: Włochy, plaża, słońce, włosi, my opalające się na plaży i Aśka z książką w dłoni. Nietypowy widok.
-Aaa. No to życz jej szczęścia i pozdrów ode mnie. A teraz spać, bo trzeba rano wstać!
-Taa... A propo jutra. Będziesz w mieszkaniu?
-Hmm... Chyba tak. Nie planowałam jutro nigdzie się wybierać.
-Dobra... no to dobranoc- pożegnałam się. Wychodząc z salonu zerknęłam jeszcze na zegar. 03,46 no ładnie...
-Siatkarskich!- odparł, po czym sam skierował się do swojego pokoju.


*Poniedziałek:
   Otworzyłam oczy, po czym znowu je zamknęłam. Przekręciłam się na bok... znów usłyszałam dźwięk, którego w tym momencie tak bardzo nienawidziłam, Przekręciłam się na drugi bok... no żesz kurwa, czego znowu? Nie miałam zamiaru się ruszać, postanowiłam poczekać, aż właściciel tego mieszkania ruszy swój zacny tyłek i otworzy te cholerne drzwi. Czekam, czekam, czekam ( dim-dam!) nosz kurwa, kto normalny dobija się do kogoś w środku nocy?
   Zdenerwowana natrętnością osoby stojącej za drzwiami , który najwidoczniej nie wiedział, że kobieta niewyspana to kobieta zła, wstałam z miną mordercy i podreptałam na korytarz. Nie byłabym sobą gdybym w tamtym momencie  nie wywaliła się o porozrzucane ciuchy Kłosa. Obolała podniosłam się, rozmasowując bolące czoło i otworzyłam drzwi, a tam ... kurier! Koleś, który za minimalną krajową pensję łazi od domu do domu i z udawanm uśmiechem wręcza paczki. Polska rzeczywistość jest okrutna...
-Dzięń dobry- Z uśmiechem na ustach dzielnie stał na klatce schodowej i udawał, że wyglądam jak na człowieka przystało.
Odpowiedziałam tylko "dobry" i szybko uporałam się z nader miłym panem, który wręczył mi średniej wielkości pudełko na nazwisko " Kłos".

***
-Hej. Już jestem.- do kuchni wszedł uśmiechnięty Karol.
-Świetnie.- podprawiając zupę starałam się nie wybuchnąć, że znów nic nie powiedział mi o wyjściu.

Czy tak trudno jest obudzić mnie , napisać kartkę czy chociażby zadzwonić? 
Chyba jako przyjaciółka mogłabym wiedzieć, że wychodzi?
Bo my chyba jesteśmy przyjaciółmi?

Po raz kolejny przemierzając dystans między kuchenką a szafką czułam na sobie wzrok siatkarza, którego za wszelką cenę chciałabym ignorować.
-Był kurier.- ręką wskazałam na tekturowe pudełko leżące na blacie. Wyraźnie zaciekawiony wstał z drewnianego krzesełka i podszedł we wskazane przeze mnie miejsce, gdzie znajdowało sie tajemnicze pudełko. Próbował rozerwać taśmę, której jak na złość nie umiał odkleić, siłował się z nim, potem mrucząc cos pod nosem. Chyba zaczął odprawiać modły do jakiegoś świętego, który opiekuje się wszystkimi pudełkami.
   Z zażenowaniem patrzyłam, jak niewydarzony Karol morduje się z kilkoma arkuszami tektury. Chwyciłam leżący obok mnie nóż i wybawiłam niedorobionego kolege. Niczym morderca wbiłam narzędzie w pudełko i powoli je rozcięłam. Popatrzyłam jeszcze z wyrzszością na Karola i wróciłam do wcześniejszego zajęcia.
-Eee?! - siatkarz wydobył z siebie jęk zawodu, połączony z niedowierzaniem. Po raz kolejny spojrzałam na niego od razu wybuchając śmiechem. - Co to ma być? 


_____________________________________________________
Przepraszam, że dopiero dzisiaj ale od wtorku była u mnie koleżanka i nie miałam jak wstawić.
Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczycie. 
Chce jeszcze tylko zachęcić do komentowania i powiedzieć, że rozdziały będą sie teraz pojawiać rzadziej , bo najzwyczajniej w świecie nie mamy czasu. 
Bużki. ;*
~`Ikaa.